Autor: Ian McEwan
Tytuł: Ukojenie
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 199
Tytuł: Ukojenie
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 199
Ostatnio szukałam w bibliotece książek potrzebnych mi do
referatu i przypomniałam sobie o wyzwaniu Z LITERĄ W TLE. Poszukiwanie
potrzebnych książek (których w końcu nie znalazłam) zostawiłam na później i
pobiegłam to działu z literką M. W oczy od razu rzuciło mi się nazwisko McEwan.
Wiadomo, autor znany, tylko dwie jego książki na półce = musi być dobry! Opis
na okładce również bardzo intrygujący… a tu takie rozczarowanie!
Colin i Mary to para z siedmioletnim stażem. Otoczeni przez
rutynę wyruszają w podróż do Wenecji, aby na nowo rozpalić w sobie dogasający
już żar namiętności. Dni upływają im
beztrosko, ale i monotonnie. Do czasu, gdy spotykają na swojej drodze Roberta,
oferującego im usługi przewodnika. Mężczyzna charyzmatyczny, budzący respekt,
szybko podporządkowuje sobie Colina i Mary. Zaprasza ich do swojego domu, gdzie
poznają jego niepełnosprawną żonę – Caroline.
Według opisu na okładce to właśnie w tym momencie rozpoczyna się „mrożąca
krew w żyłach gra, teatr ludzkich pragnień, żądz i kłamstw.” Jednak nic takiego
się nie wydarzyło. Tym autor uraczył nas dopiero na ostatnich kartach powieści
i to również w bardzo okrojonej wersji. W moim odczuciu „Ukojenie” ratuje tylko
zaskakujące, może rzeczywiście nieco mrożące krew w żyłach, zakończenie. Ale
dla mnie to za mało. Równie dobrze mogłam pominąć 180 stron i od razu przejść
do X rozdziału.
„Ukojenie” to maximum opisów i minimum dialogów. Jakakolwiek
akcja rozgrywa się dopiero na ostatnich stronach powieści. Przebrnięcie przez
całą książkę, bez pomijania nieistotnych fragmentów było dla mnie naprawdę dużym
wyzwaniem. Czytając nudziłam się tak strasznie, że nie mogłam przeczytać więcej
niż 2 rozdziały pod rząd. Jedynym plusem „Ukojenia” jest chyba tylko niewielka
liczba stron. Swoją drogą tytuł po przeczytaniu jest dla mnie mocno ironiczny,
bo ani ja, ani bohaterowie żadnego ukojenia nie doznali.
Osobiście nie polecam „Ukojenia”. Uważam, że powieść nic nie
wnosi, a zakończenie nie nadrabia za całą powieść. Na pewno szybko zapomnę o
tym nie najlepszym spotkaniu z autorem, choć zamierzam jeszcze raz wrócić do
jego twórczości i sięgnąć po „Pokutę”. Decyzje o przeczytaniu lub nie
przeczytaniu „Ukojenia” pozostawiam Wam.
Moja ocena to 3/10.
Pozdrawiam,
M.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:

- 10/21/2012
- 20 Comments