E.L. James, "Pięćdziesiąt twarzy Greya"
12/13/2012Autor: Erika Leonard
Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy Greya
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 606
Chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby choćby słowa o
słynnej sextrylogii E.L. James. Seria szybko wspięła się na szczyt listy
bestsellerów i nic nie wskazuje na to, aby miała zaliczyć bolesny upadek.
Dlaczego tak się dzieje? Czy współczesny czytelnik jest naprawdę tak mało
wymagający, że wystarczy napisać o seksie, a on od razu biegnie do księgarni po
własny egzemplarz? Wygląda na to, że niestety tak. Dowodem na to może być nagły
wysyp książek o zbliżonej tematyce, wydany na fali Greya. O „Pięćdziesięciu twarzach Greya” zostało
powiedziane już wszystko i nie można dodać nic nowego czy odkrywczego. Nadrzędne pytanie, jakie postawiłam sobie po
przeczytaniu tej pozycji to: Jak chłam staje się bestsellerem?
Głośno również jest o podobieństwach książek E.L. James do
równie słynnej sagi „Zmierzch”, która w swoim czasie budziła podobne
kontrowersje. I rzeczywiście – inspirację widać gołym okiem.
Anastasia Bella Steel Swan poznaje zabójczo przystojnego i bogatego
(a jakże!), a jednocześnie tajemniczego i w jakiś niewyjaśniony sposób przerażającego
Christiana Edwarda Greya Cullena, który
od pierwszych chwil ostrzega naszą bohaterkę, aby trzymała się od niego z
daleka, bo on nie jest TAKIM facetem. Tą
wyjątkowo nieudolnie skrywaną tajemnicą, którą czytelnik zna od początku jest
mania kontrolowania oraz zamiłowanie do najróżniejszych zabawek erotycznych, co
prostą drogą prowadzi do BDSM-u.
Ana, podobnie jak Bella, bez „potknięcia się o własne nogi”
potrafi jedyne „przygryzać wargę” i „oblewać się rumieńcem”, co ma miejsce
średnio co drugą linijkę, przez co już po pierwszych kilku stronach może zemdlić
od nadmiaru powtórzeń. I to właśnie życiowa ciamajda Ana – Bella, rozkochuje w
sobie greckiego boga na tyle, że ten postanawia zmienić dla niej swoje
seksualne obyczaje, co dla ogarniętego rządzą władzy oraz manią prześladowczą
Christiana, jest oznaką gorącego uczucia. I na tym właściwie można zakończyć opis historii, bo ciężko doszukać się czegoś więcej.
Wiele do życzenia pozostawiają również – słynne już –
powiedzenia Any. „O święty Barnabo”, „O rany Julek”, „Kuźwa” wymawiane podczas
pseudopikantnych scen skutecznie psuły już i tak nie najlepsze opisy. No, bo ile
razy można czytać identyczne sceny miłosne i ‘słuchać’ christianowego „dojdź
dla mnie, mała”? Tak więc „Pięćdziesiąt twarzy Greya” równie dobrze mogłoby
nosić tytuł „Sześćset stron o niczym”, bo w istocie –jakiejkolwiek fabuły tutaj
brak, a proste i banalne (momentami nawet żałosne i naiwne) dialogi to kolejny
gwóźdź do trumny tego ‘bestsellera’. Wyglądają one mniej więcej tak:
- Musisz jeść, Ano.
- Nie, Christianie.
- Nie sprzeciwiaj mi się Ano.
Następne Ana przygryzie wargę, a skonsternowany Christian zmarszczy brwi. I tak na każdej stronie.
Choć pomysł, sam w sobie może nie był najgorszy, czego dowodem jest niewyobrażalna ilość sprzedanych egzemplarzy, to z wykonaniem jest znaaaaacznie gorzej. Wiele osób wini tutaj tłumaczkę – Monikę Wiśniewską, ale szczerze mówiąc dla mnie pisanie na przemian o tym samym, ale innymi słowami nie zrobiłoby różnicy. „Pięćdziesiąt twarzy…” to idealny przykład na to, że dobra reklama w parze z kontrowersyjnym tematem z każdego gniota zrobi bestseller.
- Musisz jeść, Ano.
- Nie, Christianie.
- Nie sprzeciwiaj mi się Ano.
Następne Ana przygryzie wargę, a skonsternowany Christian zmarszczy brwi. I tak na każdej stronie.
Choć pomysł, sam w sobie może nie był najgorszy, czego dowodem jest niewyobrażalna ilość sprzedanych egzemplarzy, to z wykonaniem jest znaaaaacznie gorzej. Wiele osób wini tutaj tłumaczkę – Monikę Wiśniewską, ale szczerze mówiąc dla mnie pisanie na przemian o tym samym, ale innymi słowami nie zrobiłoby różnicy. „Pięćdziesiąt twarzy…” to idealny przykład na to, że dobra reklama w parze z kontrowersyjnym tematem z każdego gniota zrobi bestseller.
Jednym plusem „Pięćdziesięciu twarzy Greya” jest to, że mimo
wszystko książkę czyta się niesamowicie lekko i dzięki temu ten literacki
koszmar szybko się kończy.
Jeśli więc ktoś ma ochotę na porządne „odmóżdżenie”,
przeczytanie o kilkunastu identycznych scenach miłosnych i na przygryzioną
wargę Any, sięgnijcie po „Greya”, bo szukając
wspomnianych, na pewno się nie zawiedziecie.
Moja ocena to 2/10.
Ściskam,
M.
38 komentarze
Książkę E.L James pożyczyła mi siostra, która krótko mówiąc nie była nią zachwycona (kupiła nie czytając recenzji, chciała przekonać się co to za bestseller). Im więcej opinii czytam tym mam większe wątpliwości czy warto jest marnować czas, tym bardziej, że ta książka ma aż 600 stron.
OdpowiedzUsuńJa również pożyczyłam od siostry, która z kolei jest zachwycona. Jesli mam być szczera to moim zdaniem nie warto, ale raczej wątpię, że uda Ci się powstrzymać ciekawość, biorąc pod uwagę ile szumu jest wokół tej książki ;-)
UsuńJakoś mnie do tej powieści nie ciągnie. Sama zadaję sobie czasem pytanie jakim cudem niektóre powieści zyskują miano bestsellerów? Czy to tylko marketing i dobra reklama?
OdpowiedzUsuńTrzymam się z dala... Ale martwi mnie niski poziom książki, któa stała się aż takiem Bestsellerem... co dalej...?
OdpowiedzUsuńNie mam najmniejszej ochoty po nią sięgać, ale z drugiej strony chciałabym na własne oczy przekonać się o tym, o czym mówią wszyscy. Właśnie, jak chłam staje się bestsellerem? Krytycy jadą po niej równo, blogowicze również krytykują, gdzie nie spojrzę, tam niepochlebne komentarze, a jednak się sprzedaje i jest czytana. Chyba wynika to z mojego pierwszego zdania i sami się do tego przyczyniamy...:>
OdpowiedzUsuńtaaak, też myślę, ze to ta ciekawość napędza sprzedaż... Ale jak tu nie być ciekawym książki, o której słychać wszędzie, a i film jest w trakcie realizacji?
UsuńOdważnie :) ja dałam 5/10, ale też uważam tą książkę za jeden z największych gniotów jakie w życiu miałam w rękach. Mimo to przeczytam kolejne części - choćby z faktu bycia recenzentką. Przeglądałam "Ciemniejszą stronę G." w Matrasie - te same zwroty, schematy konstrukcji zdań, masakra. Czułam się jakbym przeglądała to co już czytałam
OdpowiedzUsuńja też zamierzam przeczytać kolejne części, bo siostra sobie kupiła "Ciemniejsza stronę G" a ostatnią częśc zamówiła i czeka na premierę. Skoro już mam do nich dostęp, przeczytam co tam jeszcze "ciekawego" autorka przygotowała :)
UsuńCzy to nie zabawne - człowiek jest święcie przekonany że Grey to gniot a mimo to sięga po kolejne tomy. To chyba mimo wszystko tematyka sprawia, że trudno sobie odmówić...
OdpowiedzUsuńPierwszą część oceniłam wyżej bo jest w tym jakiś pomysł, tematyka miała potencjał i pierwszą część czytało się prawie na wdechu, będąc ciekawą jak to się rozwinie. Niestety rozwinięcie już rozczarowuje a kolejne tomy jak dla mnie są nudne...
Co do tłumaczenia to przy którejś recenzji tej trylogii wypisywałam zwroty z wersji angielskiej. Jest ich sporo a tłumaczka musiała je jakoś różnicować, stąd zwroty które w polskim tak rzucają się w oczy. Skąd Barnaba? Pewnie szukała czegoć co miałoby w zwrocie słowo święty, tłumacząc zwrot holy cow lub holy shit. Nie zazdroszczę jej bo z tego tłumaczenia nie można było wyjść obronną ręką...
Ja na pewno zacznę drugi tom, bo po prostu mam do niego łatwy dostęp. Jeśli mi się nie spodoba jeszcze bardziej niż pierwsza część (bo fakt - tę czyta się niesamowicie szybko, dlatego 2 a nie 1/10), to odłożę i zakończę swoją przygodę z Aną i Greyem.
UsuńMnie wybitnie do serii nie ciągnie, wybitnie...
OdpowiedzUsuńA ja mimo wszystko chcę przekonać się na własnej skórze (a raczej na własne oczy? ;-)), jakie będę miała odczucia po przeczytanie tej książki. Rzecz jasna, po tylu negatywnych recenzjach jestem świadoma tego, że może być naprawdę źle, jednak pragnę sama wyrobić sobie opinię na temat tej pozycji.
OdpowiedzUsuńP.S. Dziękuję za otagowanie mnie w nowej zabawie. Na pewno wezmę udział! :)
Ja też chciałam się o tym przekonać, dlatego przeczytałam:P
UsuńP.S. nie ma za co ;-)
Czyli to nie jest tak, że tylko sobie wymyśliłam, że do niczego jest ta książka ;) ona na serio taka jest!
OdpowiedzUsuńA jednak udało Ci się przebrnąć :p. Jeśli sięgnę to może w chwili, gdy skończy się na to szał :).
OdpowiedzUsuńCzytam recenzje tej książki, które bywają momentami bardzo odmienne. Chcę przeczytać tę książkę, by przekonać się na własnej skórze, jaka ona jest ;)
OdpowiedzUsuńNie przebrnęłam nawet przez połowę. Widzę w tym tylko fanfic "Zmierzchu", za którym nie przepadam, ubogacony w sceny sado-maso. Zupełnie nie moje klimaty. Ta książka jest dla mnie odrażająca, sam poziom tłumaczenia już dobrze mnie odstrasza. :)
OdpowiedzUsuńUhuhu, aż 2 punkty. :D Czytałam sporo negatywnych recenzji tej książki i nie zamierzam po nią sięgać, niemniej recenzje czytam, a co mi tam. :D
OdpowiedzUsuńNiedługo będę ostatnim molem książkowy, który tej lektury jeszcze nie przeczytał, no ale trudno... Jakoś nie mogę się przemóc. ;)
OdpowiedzUsuńTaka dość... irytująca jest ta książka. Jestem w połowie i nie wiem, czy przebrnę dalej. :)
OdpowiedzUsuńPrzy "Greyu" spasowałam po kilkunastu stronach. Przekartkowałam całość i zrezygnowałam. Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńDla mnie to wygląda tak: książka miała dobrą promocję, zanim się ukazała to już było o niej głośno, ludzie kupują bo chcą się przekonać o co tyle szumu, a babka, która najwyraźniej pisać nie umie zarabia na tym pieniądze. Tak to się kręci. Jak sama nazwa wskazuje bestseller - najlepiej sprzedająca się książka, a nie dobra książka ;)
OdpowiedzUsuńJa nie mam ochoty się przekonać czy to gniot czy nie, bo tematyka książki mnie skutecznie odstrasza.
Po tylu negatywnych recenzjach uważam, że już nikt nie musi się zabierać za jej czytanie w celu sprawdzenia, czy to naprawdę da się czytać. No jak widać nie da! :P Ale niestety książka wciąż jest na szczycie listy bestsellerów..
OdpowiedzUsuńUuu, niska ocena, oj niska ;)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka, Aisuru, zamęczała mnie cytatami tej książki i powiem szczerze, że jednak się na nią skuszę. Oczywiście, nie kupię tej pozycji. Dostanę ją w prezencie. Troszkę szkoda mi kasy na nią :D
Pozdrawiam!
Ciągle ktoś mnie ostrzega przed tą książką :) Mam zamiar posłuchać tych dobrych rad, więc Greya się nie tykam :) Poza tym, pomijając ostrzeżenia, zupełnie mnie do siebie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńGdy zaczął się szał z tą książką, też miałam ją w planach, ale po wielu negatywnych opiniach blogerów zmieniłam zdanie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że zrobił się wysyp takich erotycznych historii. Ja Greya jeszcze nie czytałam, ale na razie sobie go odpuszczę. Może jak wpadnie mi przypadkowo w ręce, to przeczytam i przekonam się, o co ten cały szum. Książka zbiera tak różne opinie i jestem ciekawa, w czym tkwi ten fenomen ;)
OdpowiedzUsuńPo tę książkę może i sięgnę, ale tylko z czystej ciekawości. Kolejna recenzja, która utwierdza mnie w przekonaniu, że nie warto jej czytać;p
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą w 100% - skończyłam wczoraj czytanie pierwszej części i mam serdecznie dosyć wewnętrznej bogini i podświadomości przewracającej oczami i tupiącej nóżką. miało być zmysłowo, a wyszło infantylnie. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńtaaak, szydercza podświadomość i tańcząca wewnętrzna bogini, to chyba najgorsze z pomysłów autorki.. ;p
UsuńMnie najbardziej wkurzała ,,moja wewnętrzna bogini''. normalnie dostawałam białej gorączki jak czytałam za każdym razem to słowo, ale tak poza tym, to ogólnie mi się podobało i ja jestem ciekawa drugiego tomu.
OdpowiedzUsuńDo książki zostałam już dawno temu zniechęcona, także nawet się za nią nie rozglądam:)
OdpowiedzUsuńA ja jestem właśnie w trakcie drugiego tomu;))
OdpowiedzUsuńJak na razie będę się trzymać od niej z daleka:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie. Przeczytałam juz tyle negatywnych komentarzy na temat tej książki, że na pewno nic mnie nie skusi do jej przeczytania. Zbrzydła mi samymi komentarzami o ile to możliwe :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
A poza tym, to masz bardzo ładny wystrój. Taki świąteczno-zimowy :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest przykładem na to, że nie można się kierować napisem Bestseller.
OdpowiedzUsuńTak ta książka w 2012 roku narobiła wile szumu, ale chyba na tym się kończy. Jedynym plusem całej tej "greyo'wskiej" fascynacji jest fakt, że ludzie zaczęli czytać.
OdpowiedzUsuńhttp://zielonadachowka.blogspot.com/
"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran