Katarzyna Mlek, "Zapomnij patrząc na słońce"

5/26/2013


Kruk już od czasów starożytnych uznawany był za symbol nieszczęścia, choroby, grzechu i wszelkich innych pejoratywnych skojarzeń. Tym samym był również jednym z najinteligentniejszych zwierząt, obdarzonych mocą prorokowania i wszechwiedzą. Obraz kruka wbijającego szpony w plecy małej dziewczynki o nieziemsko niebieskich oczach przeraża, ale jednocześnie ma w sobie coś takiego, co sprawia, że koniecznie chcemy wiedzieć, co się za tym kryje. Okładkę „Zapomnij patrząc na słońce” – bo to o tej książce mowa – stworzyła Magdalena Zawadzka, o której nie można nie wspomnieć przy okazji recenzji, bo wykonała, kolokwialnie mówiąc, kawał dobrej roboty.  
 
Sama fabuła kręci się wokół życia biednej śląskiej rodziny. Ojciec Janusz, wylewający ostatnie poty jako pracownik kopalni stara się zapewnić swojej żonie i córce warunki do życia. Niestety dochodzi do tego patologia i alkoholizm – wiecznie pijana matka, która wyładowuje swoją agresję na małej Hani i w końcu ona, siedmiolatka z bagażem doświadczeń cięższym od niejednego dorosłego. Właściwie jest jeszcze jeden, bardzo ważny bohater. Pojawia się tylko w snach, jednak warto się zastanowić nad tym, czy gadający kruk to tylko wytwór wyobraźni małej dziewczynki. Ptaszysko zabiera Hankę w podróż, toczy z nią przerażającą grę, która tylko pozornie jest niewiarygodna.

Pióro Katarzyny Mlek do lekkich nie należy, mimo to potrafi ona przyciągnąć czytelnika, zaintrygować i sprawić, że lektura go wciągnie. Zapomnij patrząc na słońce to jednak ten typ literatury, który warto sobie dawkować, ze względu na niełatwą tematykę oraz na ogromny ładunek emocjonalny jaki ze sobą niesie. Podczas czytania włosy nie raz stanęły mi dęba, a przerażające wizje kruka przyprawiały mnie o niemiłe ciarki na ciele. Uczucie niepokoju potęgował fakt, że tragedie, które zostają opisane na stronach tej powieści miały swoje miejsce w rzeczywistości i to wcale nie tak dawno temu. Duży plus dla autorki za stworzenie niepowtarzalnej atmosfery: z jednej strony wizja przerażającego koszmaru, który jak najszybciej chce się zakończyć, odkładając książkę i zapominając o niej czym prędzej. Z drugiej jednak, wszystko w czytelniku rwie się, aby ratować Hankę i mimo kolejnych okropieństw jakie mają miejsce, nie da się odłożyć lektury, nie poznając tej historii do końca. 

Zapomnij patrząc na słońce to także opowieść o tym, jak zepsute dzieciństwo rzutuje na dorosłe życie. Hanka od dziecka była poniewierana i bita przez własną matkę, nie zaznała miłości od jedynej osoby, która powinna darzyć ją tym uczuciem bezinteresownie. Zamiast tego każdego dnia na dzień dobry dostawała cęgi, bo wódka się skończyła, bo młodszy brat płacze, bo Sabina się nie wyspała. Tych powodów była cała masa i choć były błahe, to tak naprawdę maskowały tylko prawdziwe problemy Sabiny. Tutaj też należy wspomnieć o doskonałej analizie psychologicznej bohaterów. Ojciec Janusz, który powinien być głową rodziny, spoiwem łączącym w całość, a także i żywicielem zupełnie sobie nie radził w tej sytuacji. Starał się jak mógł, jednak problemy stale się piętrzyły, aż w końcu zupełnie go przygniotły. Sabina również nie sprawdziła się jako matka. Macierzyństwo dla niej kończyło się na urodzeniu dziecka, najpierw jednego, potem drugiego. Alkohol i niezdarne uwodzenie przypadkowych mężczyzn miały na nowo obudzić w niej kobietę, sprawić, by poczuła się kochana i pożądana, tak jak w młodości, a zamiast tego pociągnęły ją na samo dno. Ale jak doskonale wiadomo, to dzieci cierpią najbardziej. Mała Hania wychowywała się w patologicznej rodzinie, miewała koszmary, a granica między snem a jawą stopniowo się zacierała. Balansowała na granicy obłędu, by w końcu stracić wszystko. Taki obraz tej śląskiej rodziny wyłania się po przeczytaniu powieści, a to zaledwie kropla w morzu rozpaczy, w jakiej pogrążona jest cała trójka. 

Mimo że minął już jakiś czas, odkąd odłożyłam Zapomnij patrząc na słońce to jest to jedna z tych historii, którą jeszcze długo po przeczytaniu pamiętamy i analizujemy w głowie krok po kroku. Nadal nie jestem do końca pewna czy jestem w stanie zrozumieć wszystko, co autorka chciała przekazać. Mam wrażenie jakiegoś niedokończonego wątku, niewyjaśnionego aspektu, do którego czytelnik musi dojść sam i na własny sposób zinterpretować symbolikę zawartą w tej powieści. Bez wątpienia jest to książka zmuszająca do myślenia, do wysnuwania własnych wniosków. Katarzyna Mlek  nie podaje wszystkiego na tacy, co sprawia, że Zapomnij patrząc na słońce intryguje i zapada w pamięć. Jeśli nie boicie się konfrontacji z literaturą tego typu oraz z własnymi emocjami, to gorąco polecam tę pozycję.

Katarzyna Mlek, "Zapomnij patrząc na słońce", Oficynka, Gdańsk 2013, s. 255 

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję portalowi Sztukater: 




Książka bierze udział w wyzwaniu:


Pozdrawiam,
M.  

You Might Also Like

20 komentarze

  1. Na dniach będę czytać tę książkę i już nie mogę się doczekać własnych wrażeń po tej lekturze. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi interesująco i trochę przerażająco. Jednak chętnie przeczytam tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mnie zaciekawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkąd tylko ujrzałam tę książkę w zapowiedziach, mam ochotę na nią. Tematyka bardzo mnie intryguje, a jednocześnie trochę przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama nie wiem, czy osobiście po nią sięgnę, ale z całą pewnością polecę ją nie jednej osobie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam całkiem niedawno i również uważam, że Katarzyna Mlek miedzy wierszami zostawiła jakąś wiadomość dla czytelników. Ale nadal nie wiem co to takiego... Mocno psychodeliczna książka. Polecam również jej autorstwa "Za firewallem", trochę inna proza...

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba jak na razie książka nie dla mnie, ale nie mówię nie - może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już sama okładka przeraża... Śląskie dramaty znam aż za dobrze, tym bardziej intryguje mnie ta książka. Może nadarzy się okazja, by ją przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Okładka jest fantastyczna, nie mogę się na nią napatrzeć...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam dużą ochotę na tę książkę i myślę, że kiedyś ją przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wydaje się świetne! Osobiście bardzo zwracam uwagę na rozwinięcie wątku psychiki oraz emocji tak i bohatera, jak i czytelnika, który o nim czyta.
    Już Twoją recenzję zapamiętam na długo, to co dopiero tę książkę...
    Przeczytam na pewno! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię historie, które zostają z nami na dłużej, więc dorwę ją prędzej czy później :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tematyka i okładka bardzo ciekawe, jednak mało czytam podobnych powieści, więc nie wiem, czy sięgnę.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Z chęcią przeczytam tę książkę:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmm... intrygujące, nie powiem, że nie, ale nie wiem czy uda mi się przeczytać tę książkę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Okładka robi wrażenie - nie sposób przejść obok niej obojętnie. Narazie mam w planach w tematyce dziecięcych dramatów książkę M. Wardy, ale jestem pewna, że i po Katarzynę Mlek sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

  17. Okładka świetna!! Przerażająca, ale i intrygująca, jak dla mnie zachęcająca, żeby zapoznać się z treścią książki:)
    Uwielbiam książki zmuszające do myślenia i w związku z tym bardzo chętnie przeczytam powyższą pozycję:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na pewno kiedyś ją przeczytam, ponieważ od kiedy tylko zobaczyłam ją po raz pierwszy od razu wpadła mi w oko okładka, a treść bardzo zaciekawiła :3 Jestem jej ogromnie ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
  19. Po przeczytaniu Twojej recenzji nie mam wątpliwości - muszę przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran