Sebastian Fitzek, "Kolekcjoner oczu"
7/11/2013Źródło |
45 godzin i 7 minut.
Czas start.
Tyle czasu ma ojciec
na znalezienie swoich dzieci – żywych. To jak gra w chowanego, jednak jest
jedno ultimatum. Trzeba zdążyć na czas. Po jego upływie dziecko będzie nie
tylko martwe, ale również pozbawione lewego oka. Tik tak. Zaczynamy?
Alexander Zorbach, kiedyś policyjny negocjator, obecnie
dziennikarz śledczy. Główny bohater powieści Sebastiana Fitzka. Główny bohater
gry Kolekcjonera oczu. Kiedy jego portfel zostaje znaleziony na miejscu zbrodni
zostaje wplątany w tą makabryczną zabawę. Jest podejrzany o serię morderstw,
ale podejmuje niebezpieczną grę psychopaty. Już nie tylko po to, aby uratować
kolejne dzieci, musi również oczyścić własne nazwisko. Z pomocą przychodzi mu
Alina Gregoriev, niewidoma bioenergoterapeutka, która ma nadprzyrodzoną moc.
Potrafi zobaczyć przeszłość poprzez dotyk. Policjanci z pobłażaniem kiwają
głowami, ale dla Alexa jest jedyną nadzieją. Nie ma wyjścia, musi jej zaufać. Pojawiają
się kolejne poszlaki, ale jeśli jesteś w posiadaniu informacji, które zna tylko
Kolekcjoner oczu to niezbity dowód na to, że nim jesteś. No bo jak inaczej to
wytłumaczyć? Czas ucieka, trzeba działać coraz szybciej. W przeciwnym wypadku
jakiś mężczyzna znów usłyszy w słuchawce swojego telefonu:
Właśnie gram z naszym synem w chowanego. I wiesz, co jest w
tym najgłupsze? Nie mogę go nigdzie znaleźć.
Następny będzie odgłos łamanego karku. Dla żony nie będzie
już ratunku, ale są jeszcze dzieci. 45 godzin i 7 minut. Dokładnie tyle i ani
minuty dłużej. 45 godzin i 7 minut, żeby przekonać się, że to nie jest zabawa w
chowanego, a morderca nie jest wcale kolekcjonerem. To test.
Sebastian Fitzek od razu zaskakuje formą, daje do myślenia
zaczynając swoją książkę od strony 437, od epilogu. Czytelnik zostaje
zaintrygowany już na samym początku, co daje autorowi przewagę. Dalej chce się
czytać, żeby wiedzieć co jest na początku. I jest to bez wątpienia świetny
zabieg, zważywszy na to, że fabuła się ślimaczy, akcja toczy się bardzo wolno,
a początkowa ciekawość słabnie z każdą chwilą. Nie potrafię zrozumieć zachwytu
nad Kolekcjonerem oczu. Owszem – jest to dobra książka, ale o tym mamy szansę
przekonać się dopiero w jej drugiej połowie. Fitzek długo każe czekać na
przyspieszenie akcji, bo rzeczywiście od pewnego momentu wydarzenia zaczynają
gnać do przodu i znowu robi się ciekawie. Zbyt długo to jednak trwa, a czasu
przecież nie ma wiele. Rzadko zdarza się, żeby debiut danego autora był lepszy
niż jego najnowsza książka, ale muszę przyznać, Terapia podobała mi się
znacznie bardziej. Tam napięcie było budowane z każdą stroną, a rozdziały kończyły
się tak, że od razu trzeba było poznać ciąg dalszy. W Kolekcjonerze oczu tego
mi zabrakło, tej niepewności co będzie dalej, bo mimo że o upływającym czasie
przypominał nam tytuł każdego rozdziału, to jednak oddech śmierci dało się czuć
dopiero pod koniec.
Przeczytanie pierwszej i ostatniej książki w dorobku Sebastiana
Fitzka daje mi szansę na porównanie jego twórczości. Znajduję w obu książkach
wiele elementów wspólnych, do których z całą pewnością mogę zaliczyć mocne,
zaskakujące zakończenie, jak również doskonale wykreowanych bohaterów. Także i
tutaj, podobnie jak w Terapii mamy możliwość poznać bieg wydarzeń z różnych
perspektyw, narracja nie skupia się na jednej postaci. W Kolekcjonerze oczu
również występuje tajemnicza kobieta, która stopniowo pomaga głównemu
bohaterowi odkryć przerażającą prawdę. Alina Gregoriev nadaje całej powieści
tajemniczej aury, trochę fantastycznej i w mojej opinii – obok Kolekcjonera
oczu – jest najlepiej ukazaną postacią. Warto też dodać, że sam autor również
toczy grę ze swoim czytelnikiem. W jednej chwili daje mu wskazówki, a w
następnej zwodzi go, wprowadza w błąd i nie pozwala poznać prawdy do samego
końca.
Kolekcjonerowi oczu daleko klimatem do pełnej grozy i
napięcia Terapii, gdzie autor bardziej wnikał w psychikę bohatera i tym samym
czytelnika. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest to zła książka, zresztą
pozytywne recenzje mówią same za siebie. Jestem całkowicie pewna, że spodoba
się miłośnikom thrillerów, bo zawiera w sobie wszystko, co najlepsze w tym
gatunku. Dla mnie lekkie rozczarowanie, bo wiem, że Sebastiana Fitzka stać było
na więcej już na samym początku jego przygody z literaturą.
Sebastian Fitzek, "Kolekcjoner oczu", G+J, Warszawa 2011, s. 437
| Pod hasłem |
27 komentarze
Tym razem nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńO. O. O.
OdpowiedzUsuńOoooooo...
A ja trafiałam do tej pory na same dobre opinie. Ale jako miłośniczka thrillerów i tak przeczytam.
:)
Przecież to wcale nie jest zła opinia :D po prostu uważam, że inna książka tego autora, którą czytałam, była lepsza.
Usuńod dawna mam w planach, chociaż teraz się zastanawiam, czy nie zacząć od Terapii :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa fabuła! :O
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tego autora, więc nie będę go oceniać przez pryzmat innych jego dzieł, dlatego bardzo chętnie skuszę się na ,,Kolekcjonera oczu''.
OdpowiedzUsuńBrzmi makabrycznie. Chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńLubię thrillery, więc mam nadzieję, że niedługo wpadnie mi w ręce. Z chęcią przeczytam tę książkę ; )
OdpowiedzUsuńAwww, u mnie ciekawość rosła z każdą chwilą, szkoda, że tym razem Fitzek nie zadowolił Cię kompletnie :> To nie ostatnia książka, jeszcze jest przecież "Pasjonat oczu" :)
OdpowiedzUsuńJak jest z tym "Pasjonatem oczu"? Bo już słyszałam opinie, że to po prostu inne wydanie "Kolekcjonera" i nie wiem czy to ta sama historia, jakaś może kontynuacja czy coś całkowicie innego?
UsuńPoniekąd to kontynuacja, bo Zorbach się w niej pojawia i próbuje uratować syna, ale jest też drugi seryjny morderca, również "zafascynowany" oczami i to jego wątek jest najbardziej rozbudowany. :)
UsuńKoniecznie chcę przeczytać tę książką!
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, zastanawiam.... i wiesz, to chyba nie jest odpowiednia książka dla mnie. :)
OdpowiedzUsuń"Pasjonat oczu" to inna książka :).
OdpowiedzUsuńA najlepszą książką Fitzka jest wg mnie "Klinika". "Kolekcjoner..." jest dobry, ale jakby coś go wyhamowało.
Wygląda ciekawie.
OdpowiedzUsuńJednak kiedy akcja toczy się wolno, często książka staje się dla mnie nie do przeskoczenia i odkładam ją na półkę. :)
Zdecydowanie to nie jest książka dla mnie. Nie przepadam za takimi historiami.
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco, ale i przerażająco. Z taką mieszanką odczuć koniecznie sięgnę po tę książkę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńThrillery to jeden z moich ulubionych gatunków. Muszę koniecznie zajrzeć.
OdpowiedzUsuńMoja siostra przepada za jego powieściami i widzę, że warto zacząć jej podkradać z półki tytuły tego Pana ;)
OdpowiedzUsuńOpis książki brzmi trochę przerażająco. Za thrillerami nie przepadam, ale ta książka w miarę mnie zainteresowała, także jeżeli będę miała kiedyś okazję, myślę, że ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńZapraszam: im-bookworm.blogspot.com
A chętnie, chętnie - lubię thillery :)
OdpowiedzUsuńMmmm autora jestem ciekawa, jednak chyba najpierw skuszę się na "Terapię" :)
OdpowiedzUsuńCzytając opis powieści, miałam wrażenie, że jest nieco podobny do filmu "88 minut". Fakt, jakieś tam podobieństwa są, jednak z tego co widzę, fabuła jest zupełnie inna. Chciałabym wręcz krzyknąć, iż jest to powieść idealna dla mnie, jednak tylko to napiszę. Jest to powieść idealna dla mnie.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie bardzo! dodaje do listy, a w poniedziałek ruszam na poszukiwania :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty, poszukam tej książki :). Zapraszam: http://naszksiazkowir.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńChoć Ciebie nie zachwyciła ta książka jakoś szczególnie, osobiście mnie Twój opis i sama fabuła zaintrygowały i zachęciły do czytania. Książek tego autora jak dotąd nie czytałam, jednak jest na mojej liście tych pisarzy, po których dzieła chciałabym sięgnąć. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudyna
JA w ogóle nie rozumiem zachwytu tym autorem :/ Jedyna książka, która mnie się podobała to "Terapia" :)
OdpowiedzUsuń"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran