Mia Marlowe, "Dotyk łajdaka", Nasza Księgarnia, Warszawa 2013, s. 331 |
Dotyk łajdaka to moje drugie już podejście do sagi Mii Marlowe. Tak jak przy okazji Dotyku złodziejki, czytając tę część bawiłam się wyśmienicie, jednak nie oczekiwałam niczego ponad ten gatunek. I to chyba było kluczem do tego, że żadna z powyższych książek mnie nie zawiodła.
Ogólny zarys fabuły jest właściwie taki sam jak w przypadku pierwszej części. Także i tutaj mamy dwójkę bohaterów przeciwnej płci, których łączy wspólny interes. Z tą różnicą, że tym razem na pierwszy plan wysuwa się mężczyzna, kuzyn Violi Preston znanej z poprzedniej części. On również posiada magiczną moc dotyku. O ile w przypadku Violi były to diamenty, tak Jacob potrafi słuchać metalu. Tam szukaliśmy czerwonego diamentu, tutaj z kolei, zgodnie z mocami bohatera, metalowego sztyletu. W miejsce Queena natomiast wkracza Julianne, młoda wdowa, która nade wszystko ceni sobie wolność jaką uzyskała po śmierci męża. A kiedy dwie tak ogniste osobowości się spotkają, może to prowadzić tylko do jednego – namiętnego romansu.
Być może czytając obie książki jedna po drugiej można odnieść wrażenie powtarzalności, bo nie ulega wątpliwości, że Dotyk Łajdaka jest wtórny. Ale jaki romans historyczny nie jest? Ja jednak czytałam je w sporym odstępie czasu i dziś bawiłam się równie przednio jak kilka miesięcy temu kiedy w rękach miałam Dotyk złodziejki. Ten typ literatury jest nastawiony tylko i wyłącznie na rozrywkę i nie ma sensu doszukiwać się czegoś więcej. Jest intryga, jest romans, są ciekawi, charyzmatyczni bohaterowie, zarówno ci pozytywni jak i czarne charakterki. Bardzo prosty język, odrobina XIX-wiecznej kultury i nie najgorzej przedstawione sceny erotyczne sprawiają, że strony lecą w mgnieniu oka, a Dotyk łajdaka staje się świetną alternatywą na kilka wolnych godzin. Akcja toczy się szybko, a mimo banalnej i przewidywalnej historii ciężko się oderwać. Nutka tajemnicy, która gdzieś tam otacza bohaterów jest w tym wypadku jak wisienka na torcie.
Po raz kolejny duży plus dla Mii Marlowe za kreację postaci zarówno pierwszo jak i drugoplanowych. Tytułowy łajdak, Jacob Preston, to oczywiście przystojny, umięśniony mężczyzna o reputacji doskonałego kochanka, który potrafi zadowolić każdą kobietę, ale ani myśli o stałym związku. Julianne, choć jest wdową, czerpie z życia pełnymi garściami i nie godzi się na konwenanse swojej epoki. Chce mieć prawo wyborcze i być traktowana na równi z mężczyznami. No, takie bohaterki lubię! A nie jakieś miękkie kluchy, które rozpływają się z każdym komplementem, ślepo wykonując rozkazy swoich mężczyzn. A do tego Julianne daleko, bo jest to kobieta niewątpliwie charakterna, ale również świadoma swojego ciała, która wie czego oczekuje od mężczyzny w intymnych sytuacjach i nie boi się o to poprosić. Ta dwójka tworzy świetny duet i razem ubarwiają całą historię. Ale również mroczny sir Malcolm Ravenwood jest doskonale zarysowany. Tajemniczy, zły do szpiku kości, a przy tym posiadający pewne magiczne zdolności. To on nadaje książce nieco grozy i mistycznej atmosfery. Nie zabraknie również wątku Violi i Queena znanych z poprzedniej części, choć nie jest ich na tyle dużo, aby nieznajomość Dotyku złodziejki jakkolwiek przeszkadzała lekturze Dotyku łajdaka.
Typowy romans historyczny wzbogacony o wątek paranormalny będzie świetną rozrywką dla każdego miłośnika gatunku. Dodajmy do tego niezłe sceny erotyczne i mamy rozgrzewającą powieść, która najpierw bawi humorem, by za chwilę rozpalić zmysły. Lekkie i przyjemne, choć bez absolutnie żadnej głębi czytadło, które warto przeczytać jeśli szuka się rozrywki i niczego więcej.
7/10
- 8/31/2013
- 16 Comments