ALEKSANDER SOWA: "UMRZEĆ W DESZCZU"
10/21/2013źródło: lubimyczytac.pl |
Umrzeć w deszczu to bez wątpienia najsmutniejsza książka, jaką w życiu
czytałam. I nie tylko ja, bo takie właśnie zdanie możemy przeczytać na
okładce tejże. Daleko jej do ckliwych historii miłosnych, choć miłość
gra tu istotną rolę. Naładowana emocjami, przejmująca do głębi. A to po
postu historia o życiu – tylko, że w jego najgorszej odsłonie.
Głównego bohatera poznajemy w dniu jego śmierci. W zaciszu własnego domu opowiada swoją historię pewnej dziennikarce. I nie można tego traktować inaczej jak spowiedź – Artur niczego nie ukrywa, nie stara się usprawiedliwić. Czytelnik przysłuchuje się tym intymnym wyznaniom, wypełniany coraz większym smutkiem. Bohater przenosi nas w czasy swojego dzieciństwa, kiedy tuż po śmierci jego pierwszej, młodzieńczej miłości, dziadek wręcza mu starego radzieckiego zenita i uczy chłopca sztuki fotografii, która w późniejszym czasie staje się dla Artura bardzo dochodową pracą, ale równocześnie kieruje jego los na niebezpieczne tory. Następnie przechodzi internat – kolejna kobieta, kolejne zauroczenie, później studia w Pradze, początki kariery, aż w końcu praca reportera wojennego, w okrutnej bałkańskiej wojnie domowej. Wydarzenia z lat dziewięćdziesiątych zmieniły Artura, ale człowiek przecież nie może pozostać taki sam, po doświadczeniach wojny. A jednak, po powrocie czeka go coś, co ostatecznie rozbije tego poturbowanego przez los człowieka i przypieczętuje decyzję o samobójstwie.
Jest to książka z rodzaju tych, które pozostają w człowieku. Niepozorna objętościowo, pozostawia ślad i nie pozwala o sobie zapomnieć, niosąc jednocześnie ogromne pokłady smutku i wyciskając z oczu łzy. Za tą atmosferę w dużej mierze odpowiedzialne są krótkie zdania i prosty język, za sprawą których cierpienie bohatera jest niemalże namacalne.
Artur Sadowski to postać tragiczna. Ciąży na nim fatum najgorsze z możliwych – fatum śmierci, które skazuje go na bolesną samotność. Mocno doświadczony przez życie, decyduje się w końcu na samobójczą śmierć. Można go potępiać, ale mnie bliżej do współczucia. Człowiek nie może tyle przeżyć i się nie załamać, a jemu i tak udawało się to przez długi czas. Nie wiem czy - biorąc pod uwagę ostatnie miesiące jego życia - można go polubić. Ja starałam się zrozumieć. Zrozumiałam jaki ból wypełniał serce tego, dobrego przecież, człowieka. Aleksander Sowa okazał się mistrzem w swoim fachu – doskonale gra na ludzkich emocjach, tworząc bohatera tak realistycznego, tak nam bliskiego, a jednocześnie takiego, z którym nie chcemy się utożsamiać. Zarzucić można mu jedynie mało rozbudowany wątek wojny na Bałkanach, ale jak sam mówi – to nie odwzorowanie wydarzeń historycznych było jego celem podczas pisania tej książki.
Umrzeć w deszczu to książka głęboko refleksyjna, wymagająca zastanowienia, pewnych przemyśleń. W jakimś stopniu wzbogacająca człowieka. I choć zawarta w niej historia nas nie odpręży, to jednak całkowicie pochłonie, bo przy tej ilości smutku, który ze sobą niesie, jest jednocześnie niezwykle wciągająca i wzruszająca. Warto się zapoznać z tą króciutką powieścią dla samego Artura – poznać jego historię, postarać się zrozumieć pewne decyzje i zobaczyć jak okrutny jest los, dając jednym wszystko, zabierając tym samym innym. Osobiście chyba długo się jeszcze nie otrząsnę, bo życie jakie wiódł bohater mocno mną wstrząsnęło i nie sądzę, abym szybko mogła wyrzucić z głowy to, co przeczytałam.
Głównego bohatera poznajemy w dniu jego śmierci. W zaciszu własnego domu opowiada swoją historię pewnej dziennikarce. I nie można tego traktować inaczej jak spowiedź – Artur niczego nie ukrywa, nie stara się usprawiedliwić. Czytelnik przysłuchuje się tym intymnym wyznaniom, wypełniany coraz większym smutkiem. Bohater przenosi nas w czasy swojego dzieciństwa, kiedy tuż po śmierci jego pierwszej, młodzieńczej miłości, dziadek wręcza mu starego radzieckiego zenita i uczy chłopca sztuki fotografii, która w późniejszym czasie staje się dla Artura bardzo dochodową pracą, ale równocześnie kieruje jego los na niebezpieczne tory. Następnie przechodzi internat – kolejna kobieta, kolejne zauroczenie, później studia w Pradze, początki kariery, aż w końcu praca reportera wojennego, w okrutnej bałkańskiej wojnie domowej. Wydarzenia z lat dziewięćdziesiątych zmieniły Artura, ale człowiek przecież nie może pozostać taki sam, po doświadczeniach wojny. A jednak, po powrocie czeka go coś, co ostatecznie rozbije tego poturbowanego przez los człowieka i przypieczętuje decyzję o samobójstwie.
Jest to książka z rodzaju tych, które pozostają w człowieku. Niepozorna objętościowo, pozostawia ślad i nie pozwala o sobie zapomnieć, niosąc jednocześnie ogromne pokłady smutku i wyciskając z oczu łzy. Za tą atmosferę w dużej mierze odpowiedzialne są krótkie zdania i prosty język, za sprawą których cierpienie bohatera jest niemalże namacalne.
Artur Sadowski to postać tragiczna. Ciąży na nim fatum najgorsze z możliwych – fatum śmierci, które skazuje go na bolesną samotność. Mocno doświadczony przez życie, decyduje się w końcu na samobójczą śmierć. Można go potępiać, ale mnie bliżej do współczucia. Człowiek nie może tyle przeżyć i się nie załamać, a jemu i tak udawało się to przez długi czas. Nie wiem czy - biorąc pod uwagę ostatnie miesiące jego życia - można go polubić. Ja starałam się zrozumieć. Zrozumiałam jaki ból wypełniał serce tego, dobrego przecież, człowieka. Aleksander Sowa okazał się mistrzem w swoim fachu – doskonale gra na ludzkich emocjach, tworząc bohatera tak realistycznego, tak nam bliskiego, a jednocześnie takiego, z którym nie chcemy się utożsamiać. Zarzucić można mu jedynie mało rozbudowany wątek wojny na Bałkanach, ale jak sam mówi – to nie odwzorowanie wydarzeń historycznych było jego celem podczas pisania tej książki.
Umrzeć w deszczu to książka głęboko refleksyjna, wymagająca zastanowienia, pewnych przemyśleń. W jakimś stopniu wzbogacająca człowieka. I choć zawarta w niej historia nas nie odpręży, to jednak całkowicie pochłonie, bo przy tej ilości smutku, który ze sobą niesie, jest jednocześnie niezwykle wciągająca i wzruszająca. Warto się zapoznać z tą króciutką powieścią dla samego Artura – poznać jego historię, postarać się zrozumieć pewne decyzje i zobaczyć jak okrutny jest los, dając jednym wszystko, zabierając tym samym innym. Osobiście chyba długo się jeszcze nie otrząsnę, bo życie jakie wiódł bohater mocno mną wstrząsnęło i nie sądzę, abym szybko mogła wyrzucić z głowy to, co przeczytałam.
Aleksander Sowa, "Umrzeć w deszczu", Poligraf, Brzezia Łąka 2009, s.142
Za książkę dziękuję portalowi:
18 komentarze
A ja czytałam tego autora "Jeszcze jeden dzień w raju" i równie dobre mam po niej odczucia, jak Ty po tej.
OdpowiedzUsuńTo dobra książka musi być, lecz chyba w tej chwili nie powinienem po nią sięgać, wystarczająco dużo smutków mam obecnie w życiu prywatnym. Bardzo ciekawa recenzja.
OdpowiedzUsuńW takim razie odradzam - książka jest naprawdę dołująca.
UsuńDziękuję :-)
Zapowiada się na bardzo wzruszającą i wymagającą przemyślenia powieść, zaciekawiłaś mnie. Kiedy znajdę chwilkę spróbuję nawiązać z nią bliższą znajomość :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Raczej nic dla mnie.
OdpowiedzUsuńDość ciekawa pozycja. Jeśli będzie możliwość to przeczytam.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, ja w sprawie morza. :P
OdpowiedzUsuńBo jeśli chodzi o to, że akcja dzieje się w nadmorskim kraju, to to się nie liczy (wszak Polska to też kraj nadmorski i pewnie musiałabym zaliczyć większość zgłaszanych książek :D), a jeśli morze pojawia się faktycznie (choćby faluje w oddali), to zaliczam. ;)
A co do książki - nie jestem pewna. Chyba trochę zniechęciła mnie opinia Pawła Pollaka, na temat twórczości tego autora.
jakoś przeraża mnie ta książka - chyba jestem za bardzo wrażliwa na taką literaturę :(
OdpowiedzUsuńGdyby książki nie były takie drogie...
OdpowiedzUsuńJeżeli książka zostaje w człowieku, to znaczy, że należy do tych najlepszych.!
Fajna recenzja! :)
Może i rzeczywiście pełna refleksji książka, ale jakoś mnie nie zaintrygowała. Za bardzo zawiodłam się na jednym utworze tego autora i nie mogę się przełamać, by po następne sięgnąć. Więc tym razem sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPo recenzji pewnie zajrzę do książki, bo wydaje się warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wspominam tę książkę. Zdecydowanie warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam smutne książki! Muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZ Twojej recenzji już wypływa wielki smutek. Nie wiem czy to dobry czas dla mnie na taką lekturę.
OdpowiedzUsuńCzuję, że powinnam się teraz skupić na książkach raczej radosnych i pełnych ciepła - wiadomo, jesień i jesienna depresja, zimno na dworze (chociaż dzisiaj w Krakowie było chyba ponad 20 stopni), ale Twoja recenzja strasznie do tej książki zachęca. Obiecuje wzruszenia i głęboką historię, którą chcę poznać i przy której chcę się wzruszać
OdpowiedzUsuńKocham tę książkę!
OdpowiedzUsuńTo zbyt smutna książka, żebym mogła ją teraz przeczytać. Ale na pewno wyróżnia się spośród innych powieści - widać, że czytelnicy zapamiętują ją na długo.
OdpowiedzUsuńJesień to trudny dla mnie czas, smutny, więc na pewno teraz się nie skusze, ale może w przyszłości.
OdpowiedzUsuń"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran