ELEANOR H. PORTER: POLLYANNA
10/07/2013
źródło: lubimyczytac.pl |
Moje dzieciństwo było
uboższe o historię Pollyanny, a
szkoda, bo jej gra w radość z
pewnością niejednokrotnie by się przydała. Setna rocznica pierwszego wydania książki
Eleanor H. Porter stała się pretekstem do tego, abym w końcu i ja poznała
sekret tej rezolutnej dziewczynki.
Kiedy osierocona jedenastolatka trafia pod opiekę swojej
jedynej ciotki – panny Polly, nikt nie spodziewa się, że jej obecność wkrótce
znacząco wpłynie na życie mieszkańców miasteczka. Pollyanna bowiem, wszystkim
dookoła przekazuje zasady gry, której nauczył ją tata. Zasady – choć są bardzo
proste – dorosłym sprawiają niemałe problemy. Gra w radość polega ni mniej ni
więcej na tym, żeby w każdej rzeczy dostrzegać dobrą stronę, czyniąc w ten
sposób znośnym największe troski. Świat tej, niedawno przecież osieroconej,
dziewczynki tętni optymizmem, którym powoli zaraża coraz większe grono osób.
Nawet tak despotyczna i obowiązkowa kobieta jak panna Polly stopniowo zaczyna
przechodzić przemianę i ku ogólnemu zdziwieniu zrzuca swoją twardą powłokę, by
odtąd żyć szczęśliwie, zgodnie z filozofią swojej siostrzenicy.
Przyznaję, na początku niesamowicie irytował mnie entuzjazm
głównej bohaterki. To, z jaką nieopisaną radością przyjmowała kolejne kłody,
które rzucał jej pod nogi los, budziło we mnie niezadowolenie i dezorientację.
Jednak z czasem, kiedy bliżej poznawałam Pollyannę zaczęła mnie urzekać jej
dziecięca niewinność i nieustanna chęć do bezinteresownej pomocy. Eleanor
H.Porter ujęła mnie napisaną przez siebie historią i muszę przyznać, że pod
koniec czułam się mocno związana z większością postaci, które przewijały się
przez kolejne strony Pollyanny.
Bardzo naiwna jest to powieść, ale tak rozczulająca i napełniająca optymizmem,
że nie sposób się w niej nie zatracić. Porter udało się przenieść na papier
mnóstwo pozytywnej energii i ucieleśnić tę radość w osobie Pollyanny. Tak
urzeczona wesołą naturą dziewczynki oraz przemianami, jakie za jej sprawą zaszły
nawet w tych najczarniejszych charakterach książki, sama zaczęłam wierzyć, że
taka zabawa niejednemu by w życiu pomogła. Ta krótka opowieść to bez wątpienia
lek na całe zło nieudanego dnia. Jak z każdej bajki, tak i z tej płynie prosty morał,
co by się w życiu nie poddawać i cieszyć z najdrobniejszych rzeczy, bo zawsze
mogło być gorzej. Wesoły nastrój oraz prosty, żywy język to kolejne zalety tej
książki, oddające w pełni jej charakter i pozytywny wydźwięk.
Pollyanna to
książka, którą warto znać, ale także taka, do której warto wracać. Choć dorosły
z dystansem podejdzie do opisywanej tu historii, to dziecko z pewnością
odnajdzie w niej magię. Mimo to polecam nie tylko dzieciom, bo tak duża dawka
optymizmu w połączeniu z uroczą i sympatyczną bohaterką to miód na serce nawet
dla największego cynika.
Eleanor Hodgeman Porter, "Pollyanna", Egmont, Warszawa 2013, s. 270
Książkę przeczytałam dzięki wydawnictwu:
16 komentarze
Ojej, dostałam tę książkę dawno temu w jakimś konkursie w podstawówce, przypomniałaś mi sentymentalne czasy. :-)
OdpowiedzUsuńJak to się stało, że nie słyszałam o tej książce? Całość brzmi naprawdę ciekawie, a taka dawka optymizmu z pewnością by się przydała. :)
OdpowiedzUsuńSerio jest ktoś, kto nie słyszał o "Pollyannie"? :D
UsuńMożliwe, że zakodowałam gdzieś inną okładkę i dlatego tytuł mi nic nie mówi. Ale obiecuję poprawę;)
UsuńUwielbiam ją. I pomaga mi w trudnych sytuacjach os dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ją czytam, ale już po raz enty, bo uwielbiam tę historię i mogłabym do niej wracać przy każdej nadarzającej się okazji <3 Egmont znowu ją wydając odwalił dobrą robotę! ^^
OdpowiedzUsuńI moje dzieciństwo było pozbawione tej dziewczynki. Ale chociaż miałam Anię! Nic nie szkodzi, zawsze można nadrobić. Ostatnio bardzo głośno o tej książce. Widzę, że to wina tego wydania. Ale może to dobrze, dzięki temu więcej osób o tej historii usłyszało. :)
OdpowiedzUsuńJa też na szczęście miałam Anię! :) A takie wznowienia zawsze mi się bardzo podobają, właśnie z tego powodu, że mam szansę poznać wiele starych książek, które gdzieś mi kiedyś umknęły...
UsuńPomimo tego, że nie jestem już dzieckiem to muszę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, ale znam historię ,,Pollianny'' z wersji filmowej, która bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńChyba nie przeczytałam tej książki do końca...znudziła mnie, a może główna bohaterka za bardzo mnie irytowała - już nawet nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak cyrysia znam filmową Pollyanne ;) Zastanawiam się czy taka dawka optymizmu by mnie nie zirytowała, ale z drugiej strony kto z nas nie chciałby umieć dostrzegać we wszystkim te jaśniejsze strony? :)
OdpowiedzUsuńAż wstyd przyznać, że nie słyszałam wcześniej o tej książce. Mimo paru wad i początkowej irytacji, myślę, że w tym przypadku pozytywny efekt końcowy zdecydowanie liczy się na duży plus :)
OdpowiedzUsuńCzytała dawno temu i chociaż początkowo nie byłam szczególnie oczarowana - bo, nie oszukujmy się, Ania z Zielonego Wzgórza to to nie jest - to jednak dałam się w końcu porwać i pochłonęłam obie części przygód Pollyanny :-) Szkoda tylko, że nie potrafię wprowadzić w życie jej metody
OdpowiedzUsuńOt tak powrót do lat dzieciństwa w tym przypadku bardzo mile widziany :P
OdpowiedzUsuń"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran