JOHN GREEN: "GWIAZD NASZYCH WINA"

11/22/2013

źródło: http://weheartit.com/

Jest taka książka, która podbija serca czytelników – nie tylko w Stanach Zjednoczonych, skąd pochodzi autor – ale także w Polsce i wielu innych miejscach na świecie. I chociaż opowiada o śmiertelnej chorobie i powolnym umieraniu, a miłość gra tutaj pierwsze skrzypce, uczucie to nie jest wyidealizowane czy cukierkowe. Poznajcie Hazel i Augustusa, głównych bohaterów fenomenalnej powieści Johna Greena. 

Szesnastoletnia Hazel Grace choruje na raka tarczycy z przerzutami do płuc. Jest jak tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć, zbierając żniwo śmierci. Dlatego właśnie Hazel izoluje się od świata, całe dnie spędzając na czytaniu i oglądaniu programów telewizyjnych. Pragnie ograniczyć liczbę potencjalnych ofiar swojej własnej śmierci. Na spotkaniu grupy wsparcia dla osób z nowotworami poznaje Augustusa Watersa, któremu z powodu kostniakomięsaka odjęto nogę. Między tą dwójką szybko rozwija się bardzo intensywne uczucie, a Gus dołącza do wąskiego grona potencjalnych ofiar wybuchu bomby Hazel. 

Tematyka śmierci w książkach często ociera się o banał, bo zwykle ukazuje przesłodzoną historię miłości, jak choćby ta w Jesiennej miłości Sparksa. Na tle takich powieści Gwiazd naszych wina znacznie się wyróżnia, przede wszystkim dlatego, że Green odchodzi od schematu ckliwego sentymentalizmu. Tak, miłość jest częścią integralną książki, ale uczucie pomiędzy tą dwójką jest bardzo naturalne, niewymuszone, a i samym bohaterom daleko do ideału. I co najważniejsze – miłość nie przyćmiewa innych wątków, które są świetnie zarysowane. Jedną z najmocniejszych stron, stanowiących o wyjątkowości książki Johna Greena, jest ukazanie dystansu, jaki mają do siebie i swojej choroby osoby cierpiące na raka. I to jest widoczne w każdym zdaniu bohaterów, zresztą sami mówią o Bonusach Rakowych, czyli o życzeniach, do których prawo mają tylko dzieci z nowotworami, a we własnym gronie nie pocieszają się pustymi słowami, że wszystko będzie dobrze. Oni  mówią o umieraniu bez pardonu, nie udają, że będzie inaczej, bo dobrze wiedzą, że nie będzie. Ten ich czarny humor sprawia, że żyją na przekór ludziom dookoła, którzy tylko bezradnie rozkładają ręce i pogrążają się w rozpaczy, ubolewając nad nieuniknionym losem chorych. A los to dobre słowo, żeby zwrócić uwagę na sam tytuł powieści (który mnie osobiście bardzo do książki przyciągał), jakim jest nawiązanie do szekspirowskiego Juliusza Cezara. Tylko, że Green odwraca znaczenie słów Kasjusza (To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina), dając czytelnikowi do zrozumienia, że rak nie kieruje się żadnymi zasadami, niczym ślepy los uderza w człowieka, który – wybrany na zasadzie przypadku, nie z własnej winy – odtąd musi podporządkować całe życie chorobie, która jest poza wszelką kontrolą. 

Apogeum talentu pisarskiego Johna Greena stanowi jego skłonność do metafor, którą przekłada na życie Hazel i Augustusa, oddając w ich ręce egzemplarz książki Cios udręki, która staje się niejako odzwierciedleniem życia bohaterów. I tutaj znów można dopatrzeć się odniesienia do Szekspira i zastosowanego w Hamlecie ‘teatru w teatrze’. Takie podwojenie rzeczywistości pozwala na głębszą interpretację Gwiazd naszych wina, bo główną bohaterką Ciosu udręki jest Anna, również chora na raka, a powieść jest jak gdyby niedokończona – urywa się w połowie zdania, w samym środku akcji, tak jakby to nagła śmierć nie pozwoliła Annie dokończyć historii. Są to jednak tylko domysły snute przez Hazel i Augustusa, którzy za wszelką cenę starają się dowiedzieć co było dalej. I choć Green nie mówi tego wprost – nietrudno się domyślić, co dzieje się z Hazel po zakończeniu książki, bo ta próba poszukiwania rozwikłania losu bohaterów Ciosu udręki  nakierowuje czytelnika na właściwą interpretację losu bohaterki. I dlatego właśnie – z uwagi na mnogość metafor – śmiem twierdzić, że jest to jedna z najbardziej wartościowych książek dla młodzieży, jakie czytałam. Poszukiwanie rozwiązania staje się nie tylko obsesją Hazel, ale również każdego czytelnika Gwiazd naszych wina. John Green to geniusz.

John Green, "Gwiazd naszych wina", Bukowy Las, Wrocław 2013, s. 312

You Might Also Like

28 komentarze

  1. Czytałam "Szukając Alaski", ale wszyscy mi mówią, że to właśnie "Gwiazd naszych wina" jest prawdziwym arcydziełem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna. Po prostu cudowna. Rzadko sięgam po książkę drugi raz w krótkim odstępie czasu (zazwyczaj są to jakieś dwa lata), ale tutaj chyba to zmienię i wkrótce przeczytam ją drugi raz. Jedna z lepszych książek tego roku! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od dawna zamierzam ją przeczytać! Słyszałam o niej same pozytywne opinie, a Twoja recenzja już definitywnie przekonała mnie, że muszę to zrobić jak najszybciej, bo jestem jej naprawdę bardzo ciekawa! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z każdym Twoim słowem! Powieść wyjątkowa pod każdym względem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak napisałaś John Green, to geniusz, a książka jest po prostu doskonała. Cieszę się, że Ci się podobała;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pokochałam twórczość Greena, i na tym zakończę swój komentarz. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa byłam tej recenzji, ale jak widać- o gustach się nie dyskutuje. :)
    I choć jak książki nie mogę ścierpieć, to muszę przyznać, że ładnie to napisałaś.
    Pozdrawiam ! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi również bardzo się podobała, teraz poszukuję "Szukając Alaski" :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że książka urzekła Cię tak samo jak mnie - albo raczej nas, jak całą naszą Przystań. :D
    Jedna z najważniejszych powieści. Już nie mogę się doczekać kolejnych spotkań z tym autorem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również już poluję na "Szukając Alaski" i "Papierowe miasta" :D

      Usuń
  10. Mam coraz większą pewność, że muszę ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z twórczością pisarza. Może kiedyś- poczekam aż opadnie medialny szum :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już chyba opadł ;-) Dlatego właśnie ja się odważyłam i przeczytałam.

      Usuń
  12. Przez Was mam straszną ochotę na przeczytanie GNW! Pewnie będę musiała w jakiś sposób zdobyć egzemplarz dla siebie, bo na bibliotekę raczej nie mam co liczyć.
    Mam nadzieję, że szybko dołączę do grona tych, którzy przeczytali i że mnie też urzeknie. A mam podejrzenia, że tak właśnie będzie :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Po przeczytaniu "Papierowych miast" i "Szukając Alaski" marzę o przeczytaniu tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mieć wszystkie książki Greena... <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam ją w planach już od pewnego czasu :))

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniała recenzja! Brawo! :)
    Bardzo interesująco przedstawiłaś tę książkę, chyba muszę się w końcu za tym Greenem rozejrzeć. Ciekawe, czy mają jego książki w bibliotekach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Przeczytaj, ja też się długo opierałam, ale to naprawdę świetna młodzieżówka :)

      Usuń
  17. Nie miałam okazji czytać tej książki, ani nigdy nie miałam styczności z tym autorem, ale zaciekawiłaś mnie, więc chętnie bym po nią sięgnęła :-) Historia wydaje się warta przeczytania :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam, jestem pod wrażeniem powieści. Teraz muszę koniecznie dorwać inne książki tego autora.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam nadzieję, że dostane w końcu w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam! <3
    xo, A.

    OdpowiedzUsuń
  21. leniuch totalny1 marca 2015 20:34

    Obejrzałam ekranizacje, właściwie jestem świeżo po skończeniu filmu i może to banalne ale jest cudowy *.* siedzą we mnie emocje nie do opisania ... płakałam przez połowę filmu ale najbardziej wstrząsnęła mną końcówka. Chciałabym przeżyć kiedyś taką miłósć jak w ksiązce <3

    OdpowiedzUsuń

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran