ANNE BRONTE: "LOKATORKA WILDFELL HALL"
12/02/2013
Kiedy niezwykle piękna kobieta wraz ze swoim dzieckiem
wprowadza się do dworu Wildfell Hall, natychmiast budzi zainteresowanie wśród
sąsiadów, a towarzysząca jej aura tajemniczości wywołuje lawinę plotek. Jednak
nikt nawet w połowie nie jest bliski rozwiązania zagadki Helen Graham, a sama
zainteresowana nie spieszy się z wyjaśnieniami. Wśród garstki osób, które
wstrzymują się od jednoznacznej oceny znajduje się Gilbert Markham, który
stopniowo zdobywa zaufanie nieznajomej. Za sprawą dziennika, który oddała w
jego ręce, odkrywa szokującą prawdę na temat nieszczęśliwego małżeństwa Helen
Graham.
Ach, co to jest za powieść! Doskonale skonstruowana, bo jej
kompozycja jest niezwykle ciekawa. Rozpoczyna się listem Gilberta do jego
przyjaciela Halforda, co daje mylne wrażenie powieści epistolarnej. Dalej
jednak akcja toczy się swoim rytmem, by za chwilę, za sprawą dziennika Helen, zmienić
narratora i cofnąć czytelnika w czasie o kilka lat wstecz. O tym, że to ciągle
ten sam list pisany do starego przyjaciela wiemy tak naprawdę tylko dzięki
zakończeniu, w którym widnieje podpis Gilberta, data oraz miejscowość. Ale
przecież nie będę mówić o kompozycji, kiedy Anne Brontë wykreowała tak
wspaniałych bohaterów. O ile sam Gilbert jest trochę mdły i nijaki, tak Helen
to prawdziwa emancypantka, walczy jak lwica o swoje prawa i nie daje się
zamknąć w roli stereotypowej żony. Silna kobieta z charakterem, ale
jednocześnie o dobrym sercu, której zależy na szczęściu najbliższych. Bohaterka
idealna! Biorąc pod uwagę czasy, w jakiej przyszło jej żyć, taka postawa jest
godna podziwu, wymagała bowiem od niej niemałej odwagi i poświęcenia. Jest
również kilka świetnie zarysowanych czarnych charakterów, a wśród nich pierwsze
miejsce zajmuje Arthur Huntingdon. Fałszywy i apodyktyczny egoista nadużywający
alkoholu, skory do destrukcyjnych zachowań, które stara się przenieść na
własnego syna. Budzi wiele negatywnych emocji i chyba o to właśnie autorce
chodziło, co wyszło jej znakomicie. Jest również cała gama postaci drugoplanowych,
które swoją kreacją nie odbiegają wcale od tych z pierwszego planu powieści.
Mimo że jak to u słynnych sióstr bywa, akcja raczej nie pędzi, to tutaj nie
można narzekać na nudę. Niespodzianki jakie Anne przygotowała swoim bohaterom
nie raz utrudnią im życie, ale będą również i te dobre, wzruszające momenty.
Ciężko nie wspomnieć o tych pięknych zdaniach, o języku, jakiego dziś nikt już nie używa, a jednak nie wydaje się on być przestarzały czy sztywny. Po raz kolejny przekonałam się, że obcowanie z klasyką to wykwintna uczta dla czytelnika, ale także przyjemna lekcja o życiu, którego dziś już dawno nie ma. Konwenanse epoki wiktoriańskiej zadziwiają, ale jednocześnie mają w sobie jakiś nieopisany urok, który przyciąga kolejne pokolenia do przenoszenia się w czasie za sprawą takich powieści jak Lokatorka Wildfell Hall.
Ciężko nie wspomnieć o tych pięknych zdaniach, o języku, jakiego dziś nikt już nie używa, a jednak nie wydaje się on być przestarzały czy sztywny. Po raz kolejny przekonałam się, że obcowanie z klasyką to wykwintna uczta dla czytelnika, ale także przyjemna lekcja o życiu, którego dziś już dawno nie ma. Konwenanse epoki wiktoriańskiej zadziwiają, ale jednocześnie mają w sobie jakiś nieopisany urok, który przyciąga kolejne pokolenia do przenoszenia się w czasie za sprawą takich powieści jak Lokatorka Wildfell Hall.
Chyba już zawsze powieści sióstr Brontë będę porównywać do
absolutnie genialnej Jane Eyre, ale muszę to powiedzieć - Lokatorka Wildfell
Hall trzyma ten sam wysoki poziom, choć napisana przecież została inną ręką. Chociaż
obie książki opowiadają zupełnie różne historie, to zachwyciły mnie w równym
stopniu i niesamowicie się cieszę, że miałam okazje je czytać. Gorąco polecam Lokatorkę
Wildfell Hall, bo mimo swojej objętości, wciąga na tyle, że nawet nie wiadomo
kiedy mija ostatnia strona i pozostaje tylko żal, że to już koniec.
Anne Brontë, "Lokatorka Wildfell Hall", MG, Kraków 2012, s.525
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
24 komentarze
Przepiękne wydanie. Zawartość jeszcze piękniejsza! Uwielbiam MG !!
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie dostanę na gwiazdkę. *.* Tylko przez Ciebie nie wiem czy wytrzymam do tego czasu, będzie mi się ta książka po nocach śniła. :)
OdpowiedzUsuńTwórczość sióstr Bronte ostatnimi czasy jest coraz bardziej popularna blogerów. Aż zachciało mi się sięgnąć po ,,Wichrowe wzgórza". ,,Lokatorka Wildfell Hall" będzie następna.
OdpowiedzUsuńFaktycznie w wiktoriańskiej Anglii coś jest... Lokatorkę kocham!! Te ponad 500 stron, to zdecydowanie za mało:)
OdpowiedzUsuńBronte przede mną, jednak już nie mogę się doczekać. Jestem pewna, że Lokatorka spełni moje wymagania :) Uwielbiam takie historie.
OdpowiedzUsuńWydanie jest cudowne, marzenie. ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację konwenanse epoki wiktoriańskiej przyciągają coraz więcej osób. Mnie także.
Uwielbiam czytać twoje recenzje, pozdrawiam :)
Wszystkie wydania MG są cudowne! A klasyka szczególnie!
UsuńDziękuję, bardzo mi miło. Odpozdrawiam :)
"Wichrowe wzgórza" ... ach, cudowna książka. Nie wiem, dlaczego po jej przeczytaniu nie sięgnęłam od razu po "Lokatorkę Wildfell Hall". Wydanie jest przepiękne. Cudowna, romantyczna okładka.
OdpowiedzUsuńOstatnio coraz więcej widzę u Ciebie powieści Bronte :D Nie ma się co dziwić- są cudowne :D
OdpowiedzUsuńOd dawna mam chęć na tę powieść, a Twoja recenzja pobudza niczym najlepszy aperitiff
OdpowiedzUsuńOj, miałam zamiar ją przeczytać, ale w późniejszym terminie, po twojej recenzji, chyba zrobię to dużo wcześniej. A wydanie jest niesamowite :)
OdpowiedzUsuńLokatorka jest rewelacyjna, przeczytałam w jeden weekend i od tego czasu pokochałam siostry Bronte:)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona książka sióstr Bronte, ah! :)
OdpowiedzUsuńKocham "Wichrowe wzgórza" Emily, więc może i po książki jej siostry powinnam sięgnąć...
OdpowiedzUsuńBędę miała szansę na poznanie tej powieści. Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńOstatnio wypożyczyłam z biblioteki i wezmę się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńDuża liczba stron mnie nie zniechęca, wręcz przeciwnie. Podobnie jak nazwisko autorki;)
OdpowiedzUsuńWydaje się być niemalże wykwintną pozycją po Twojej recenzji. :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się kompozycja- list, dziennik, różni narratorzy. Kocham takie eksperymenty i sama, kiedy już uda mi się coś napisać, próbuję różnych rozwiązań na prowadzenie akcji.
Pozdrawiam! :)
O, to sama coś tworzysz? :-) Mnie się to nigdy nie udało...
UsuńA książka jest naprawdę świetna, nie mogłam się od niej oderwać :)
Oj tak, Panie Bronte przykuwają uwagę :) Wspaniała recenzja, po książkę sięgnę na pewno. Właśnie jestem w trakcie czytania "Villette" Charlotte Bronte i na razie jedyne co mogę powiedzieć to po prostu "rozpływam się z zachwytu" :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAch, już jakiś czas temu przymierzałam się do tej książki, a Ty tak kusisz! :)
OdpowiedzUsuńTeż porównuję wszystkie książki sióstr do Jane Eyre :) Przeczytaj "Wichrowe wzgórza" jeśli jeszcze nie czytałaś :)
OdpowiedzUsuńBędę czytać na dniach, bo jeszcze w grudniu będę na zajęciach omawiać :p
Usuńpiękna okładka :)
OdpowiedzUsuń"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran