JOHN GREEN: PAPIEROWE MIASTA

5/06/2014

Papierowe miasta są niebezpiecznie podobne do pierwszej książki Johna Greena, a bohaterowie to niemalże idealne kopie Milesa i Alaski. Quentin nie jest najpopularniejszym uczniem swojej szkoły, za to Margo – obiekt jego westchnień od czasów dzieciństwa - jest szkolną gwiazdą. Tylko, że oboje mają pewien sekret, który w zupełnie nieoczekiwanym momencie ponownie skrzyżuje ich drogi.

Kto by się spodziewał, że dwójka dzieciaków znajdzie zwłoki mężczyzny, który popełnił samobójstwo? I chociaż oboje byli wtedy bardzo mali, to traumatyczne przeżycie w jakiś sposób ich połączyło. To właśnie dlatego pewnej nocy Margo przychodzi do Q z prośbą o pomoc. Zestawienie jej charyzmatycznej i nieco szalonej osobowości z powściągliwością i raczej nudnym usposobieniem sąsiada sprawi, że zapamiętają tę noc na długo. Coś zaskoczy i oboje zupełnie zmienią nastawienie do siebie i do świata. Ale Margo następnego dnia nie pojawi się w szkole. I kolejnego też nie. I tydzień później. Czy Q będzie w stanie odnaleźć jej kryjówkę błądząc jak we mgle pomiędzy niejasnymi wskazówkami pozostawionymi przez Margo? I czy ona chce być znaleziona?

źródło: weheartit.com
Istotny dla bohaterów jest tutaj poemat Walta Whitmana Pieśń o mnie. To w nim Margo zawarła wskazówki, które mają doprowadzić Quentina do celu, innego niż sam by oczekiwał. Muzyka również jest ważna i odgrywa dużą rolę w życiu bohaterów – także tych drugoplanowych. Ale największe znaczenie ma sam tytuł, który kryje w sobie powód ucieczki Margo. Papierowe miasta w kontekście książki są metaforą, a oryginalnie oznaczały fikcyjne miejscowości naniesione przez kartografów na mapy w celu ochrony praw autorskich. Próżno ich szukać w realnym świecie, bo nieistnienie jest ich docelowym zadaniem. Dla tej refleksyjnej strony osobowości Margo Roth Spiegelman nie tylko miasta, ale i otaczający ją ludzie są jakby z papieru. Nieprawdziwi. Puści. Bez znaczenia. A ona robi wszystko, aby nie stać się jedną z nich. Poszukiwanie sensu w życiu, czegoś, co jest naprawdę ważne, to przewodni temat tej książki. Choć nie mam już nastu lat, nie mogę nie zdać sobie pytania: czy ja sama jestem tylko papierową dziewczyną w papierowym mieście?

Te bardzo filozoficzne rozważania o życiu ubrane zostały w typowy dla Greena sposób. Rzadko śmieję się głośno przy książce, a tu robiłam to niemal bez przerwy. Humor bohaterów musi udzielić się czytelnikowi, ale lekki język niesie ze sobą poważną treść, mającą prawdziwe – nie tylko papierowe – znaczenie. I mimo pewnej powtarzalności widocznej w fabule czy postaciach, książki Greena nadal pozostają fenomenalne. Mógłby napisać jeszcze dziesięć, dwadzieścia podobnych historii, a ja i tak bym je przeczytała z zachwytem wypisanym na twarzy. Cóż, John Green po prostu wie jak do mnie mówić.

John Green, "Papierowe miasta", Bukowy Las, Wrocław 2013, s. 397

You Might Also Like

17 komentarze

  1. Od ''Papierowych Miast'' zaczęłam swoją przygodę z książkami tego autora. Świetnie się bawiłam :)

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Twojej recenzji wynika, że książka jest bardzo ciekawa. Pomysł- jest, więc już nie może być źle. Nie wiem tylko, czy mogę się jeszcze przekonać do Greena, po tym jak znienawidziłam "Gwiazd naszych wina". ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę nie wiem jak GNW mogło Ci się nie podobać :D Ale jeśli SA Ci się podobało, to ta książka też powinna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wczoraj skończyłam i czuje się jak papierowa dziewczyna. Wydaję mi się, że jest to najtrudniejsza książka Greena. Będę musiała do niej wrócić, gdyż nie wiem czy do końca ją zrozumiałam. Mój mózg się chyba zlasował po ostatnich gniotach i ciężko było mi przeczytać coś, co jednak nie jest pustą i dosłowną powieścią. Green to czarodziej, bez wątpienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. I tu się zgadzamy w 100%. Ja też z pewnością do niej kiedyś wrócę. I mam nadzieję, że zdecydują się na ekranizację tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiele dobrego słyszałam o tej książce. "Gwiazd naszych wina" to kolejna pozycja, która marzy mi się oprócz "Papierowych miast". Mam nadzieję, że niedługo będę mogła poznać twórczość Johna Greena. Pozdrawiam, Marcelina. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lektura tej książki cały czas przede mną, mam nadzieję, że spodoba mis się bardziej niż Alaska, bo emocji takich jak "Gwiazd naszych wina" raczej nie przewiduję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wątpię, bym sięgnęła po tę książkę, nawet jeśli zdobywa same pozytywne opinie. Już troszkę się zawiodłam na opiniach innych, gdy chodziło o "Gwiazd naszych wina" - niby ciekawe, ale nic specjalnego, za dużo szumu wokół książki, która według mnie nie była tego warta. Dlatego na razie się wstrzymam, może kiedyś się przekonam.

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie najpierw w kolejce "Gwiazd naszych wina", zobaczymy, czy mi się podoba. Jak tak, to pewnie będę sięgać po kolejne tytuły, m.in. ten :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam! W sumie, jak wszystko, co od Greena pochodzi.;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z Greena mam za sobą tylko "Szukając Alaski", więc mam nadzieję, że jeszcze nadrobię zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja nadal rozglądam się za tym autorem. Jego książki zbierają pozytywne opinie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Meh, od bardzo dawna uganiam się za książkami Johna Greena i nic z tego. :c
    Mam nadzieję, że w końcu los się do mnie uśmiechnie i będę mogła zaznajomić się z jego twórczością.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cóż, nadal nie czytałam żadnej książki tego autora:/

    OdpowiedzUsuń
  15. Nabrałam na nie ochoty, gdy czytałam "Gwiazd naszych wina", a moja przyjaciółka spytała, czy inne książki Greena też kupię :-) A że Alaskę już czytałam, więc jak na razie tylko "Papierowe miasta" mi zostały :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Muszę koniecznie wziąć się za książki Greena.

    OdpowiedzUsuń

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran