IWONA MENZEL: SZEPTUCHA
6/28/2014
Szeptucha to opowiedziana niespiesznie historia o małej wsi na Podlasiu, gdzie czas jakby się zatrzymał. Wieloletnie tradycje i zabobony wyparły technologię, a życie toczy się w Waniuszkach zgodnie z rytmem przyrody i obowiązków związanych z pracą na roli. Jest tutaj również miejsce dla znachorki, która ziołami potrafi wyleczyć każdą dolegliwość. I tę właśnie rolę – rolę wiejskiej szeptuchy - przejęła Olesia po swojej babce.
Szeptucha zawiera bardzo dużo opisów wiejskiego życia. Jednym się to spodoba, innych z całą pewnością znudzi. Akcja toczy się raczej leniwie, bez żadnego napięcia, chociaż pojawiające się raz na jakiś czas wiejskie legendy i historie o nawiedzonych domach potrafią zjeżyć włosy na głowie. Autorka przemyciła też do fabuły trochę miejskiego klimatu, a uczyniła to za pomocą reżysera, który przyjeżdża do Waniuszek z zamiarem nakręcenia filmu.
Podobał mi się ten folklorystyczny klimat, bo takie życie ma dla mnie swój urok, ale z pewnością spora część jest przegadana, wiele opisów zbędnych i przez to lektura Szeptuchy staje się uciążliwa. Nie mogę powiedzieć, że książka mnie porwała, bo i nie bardzo miała czym. Mogę za to powiedzieć, że Menzel ciekawie posługuje się wiejską gwarą. Jest jej na kartach Szeptuchy naprawdę sporo, ale w żaden sposób nie utrudnia to czytania. Wręcz przeciwnie – stylizowany język nadaje autentyczności i specyficznego wiejskiego klimatu.
Z drugiej strony zupełnie niepotrzebne było dla mnie wplatanie co jakiś czas wątków przesyconych erotyzmem i to w raczej wulgarny sposób. Zniesmaczało mnie zachowanie wujka Leosia opisywane przez Olenę, również niezrozumiałe było rysowanie nieprzyzwoitych rysunków przez małą dziewczynkę tuż po spowiedzi. Takie elementy zdarzały się częściej i wywoływały we mnie ogromny niesmak, bo zwyczajnie nie pasowały do treści. W dodatku na kartach powieści panuje straszny chaos – tu jakaś dygresja, jakaś retrospekcja i już właściwie nie wiadomo czy jesteśmy w czasach współczesnych czy może u kresu panowania Romanowów. Z jednej strony to fajne urozmaicenie, z drugiej strasznie gmatwało to treść i łatwo można się było pogubić. A opisy sąsiadów? Ich historie, choć może niektóre ciekawe, to całkowicie przegadane i niewiele wnoszące do treści. W dodatku wszystko jest całością, żadnego podziału na rozdziały czy choćby oddzielenia gwiazdką poszczególnych wątków. W mojej opinii wyszło z tego przysłowiowe masło maślane.
Niewątpliwie Szeptucha znajdzie swoich odbiorców. Zainteresuje szczególnie tych, którzy lubują się w takich swojskich, ludowych klimatach i historiach o prostych ludziach, którzy nade wszystko cenią sobie tradycję i wiarę. Mnie niestety książka wymęczyła, bo choć zdarzały się lepsze momenty to odłożyłam ją na półkę bez najmniejszego żalu i wracać do niej z pewnością nie będę.
Podobał mi się ten folklorystyczny klimat, bo takie życie ma dla mnie swój urok, ale z pewnością spora część jest przegadana, wiele opisów zbędnych i przez to lektura Szeptuchy staje się uciążliwa. Nie mogę powiedzieć, że książka mnie porwała, bo i nie bardzo miała czym. Mogę za to powiedzieć, że Menzel ciekawie posługuje się wiejską gwarą. Jest jej na kartach Szeptuchy naprawdę sporo, ale w żaden sposób nie utrudnia to czytania. Wręcz przeciwnie – stylizowany język nadaje autentyczności i specyficznego wiejskiego klimatu.
Z drugiej strony zupełnie niepotrzebne było dla mnie wplatanie co jakiś czas wątków przesyconych erotyzmem i to w raczej wulgarny sposób. Zniesmaczało mnie zachowanie wujka Leosia opisywane przez Olenę, również niezrozumiałe było rysowanie nieprzyzwoitych rysunków przez małą dziewczynkę tuż po spowiedzi. Takie elementy zdarzały się częściej i wywoływały we mnie ogromny niesmak, bo zwyczajnie nie pasowały do treści. W dodatku na kartach powieści panuje straszny chaos – tu jakaś dygresja, jakaś retrospekcja i już właściwie nie wiadomo czy jesteśmy w czasach współczesnych czy może u kresu panowania Romanowów. Z jednej strony to fajne urozmaicenie, z drugiej strasznie gmatwało to treść i łatwo można się było pogubić. A opisy sąsiadów? Ich historie, choć może niektóre ciekawe, to całkowicie przegadane i niewiele wnoszące do treści. W dodatku wszystko jest całością, żadnego podziału na rozdziały czy choćby oddzielenia gwiazdką poszczególnych wątków. W mojej opinii wyszło z tego przysłowiowe masło maślane.
Niewątpliwie Szeptucha znajdzie swoich odbiorców. Zainteresuje szczególnie tych, którzy lubują się w takich swojskich, ludowych klimatach i historiach o prostych ludziach, którzy nade wszystko cenią sobie tradycję i wiarę. Mnie niestety książka wymęczyła, bo choć zdarzały się lepsze momenty to odłożyłam ją na półkę bez najmniejszego żalu i wracać do niej z pewnością nie będę.
Iwona Menzel, "Szeptucha", MG, Kraków 2014, 311 s.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MG.
| Polacy nie gęsi |
18 komentarze
Czytałam kiedyś bardzo pozytywną recenzję tej książki i zastanawiałam się, czy warto przeczytać. Ale jak napisałaś, co dokładnie Ci się nie podobało w książce, chyba przekonałam się, żeby jednak nie czytać. Też jestem wyczulona na wulgarne wątki, które nijak nie pasują do klimatu i reszty fabuły :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Uuu, szkoda, że się tak męczyłaś, ja ją odebrałam zupełnie inaczej i dla mnie to świetna książka:) Ale przecież nie wszystkim musi się podobać to samo;)
OdpowiedzUsuńOo, jak dobrze, że nie jestem osamotniona w tym, że powieść nie przypadła mi do gustu, tylko widzę coraz więcej negatywnych opinii. Moje zdanie znasz, mogę jedynie dodać, że podpisuję się pod Twoją recenzją rękami i nogami. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie te straszne historie - akurat je chętnie bym poznała :) I podoba mi się, gdy w powieściach występują wioskowe "mądre baby" - dodaje to takiego smaczku tajemnicy i magii :) Ale mimo to Szeptucha mnie nie kusi
OdpowiedzUsuńNie wiem w jakich czasach dzieje się akcja tej książki, ale tak mi przyszło do głowy w czasie czytania Twojej recenzji, że wieś ukazywana w popkulturze jest często jakaś taka mało zgodna z rzeczywistością.
Też wolę podział na rozdziały, a nie niewielkie spacje między poszczególnymi częściami książki. Mnie akurat bawiły te wątki erotyczne, szczególnie ten o rysowaniu nieprzyzwoitych rysunków. Podobnie jak Pauli, mnie się ta książka podobała ;)
OdpowiedzUsuńczytałam chyba dwie recenzje, w tym Twoją i każdy wypowiadał się na jej temat nie za bardzo pochlebnie :-) Musi być to książka ciężka i trudna w odbiorze.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za takimi klimatami. Jak wnioskuję z Twojej recenzji raczej nie jest to pozycja w moim guście.
OdpowiedzUsuńUuuu... Szkoda. Niemniej jednak, sama nadal jestem jej bardzo ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńLittle - to są czasy współczesne, ale jest trochę retrospekcji :)
OdpowiedzUsuńA ja nie miałam problemu z jej odbiorem i według mnie wszystko miało tam swoje miejsce :) A książka rewelacyjna!
OdpowiedzUsuńTytuł jest bardzo intrygujący, a sam pomysł w moim odczuciu- dobry. Z tego, co piszesz, wykonanie jednak marne, a to sprawi, że raczej po nią nie sięgnę. Mój zaległy stosik i tak już jest wyższy ode mnie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Zapomniałam szczerze mówiąc o tych erotycznych wątkach, ale faktycznie, zbyt potrzebne to one nie były. Ogólnie bardzo podobnie odebrałyśmy tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńLubię takie ludowe klimaty i chyba dam tej książce szansę :)
OdpowiedzUsuńopisy wiejskiego życia mnie nie zniechęciły, ale wulgarny erotyzm zrobił to już skutecznie. nie wiem dlaczego autorzy, tak bardzo się na niego upierają. zamiast opisać coś delikatnie, to ci zawsze z grubej rury.
OdpowiedzUsuńVaria - to też nie jest tak, że to są jakieś całe sceny tym erotyzmem przesycone, ale mnie np. nie podobały się teksty typu "kutas staje jak sosna" i takie tam :P Chociaż to jeszcze bym przeżyła z uwagi na to, że to prości ludzie na wsi, ale już te rysunki, o których pisałam... jak dla mnie totalnie zbędne i niesmaczne, biorąc pod uwagę wiek ich autorki.
OdpowiedzUsuńLubię klimaty wiejsko-folklorystyczne, ale chyba raczej nie w tak niestrawnej formie. Jednak Twoje słowa ani trochę nie brzmią zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńElementy erotyczne raczej mi się nie spodobają. Reszta za to zaciekawia... Podejrzewam, że po kilku wulgarnych tekstach przerwałabym lekturę tej książki;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale chyba odpuszczę - nie przepadam za książkami osadzonymi w wiejskich klimatach... :)
OdpowiedzUsuń"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran