CASSANDRA CLARE: MECHANICZNY ANIOŁ
9/21/2014
Jakiś czas temu, pewnie pod wpływem zbliżającej się ekranizacji, sięgnęłam po Miasto kości. Książka bardzo mi się podobała, jednak nie wywarła na mnie tak ogromnego wrażenia, jak na wielu innych osobach i póki co odpuściłam sobie poznawanie dalszych części. Teraz postanowiłam wrócić do świata Nocnych Łowców, ale tym razem chciałam zacząć od początku - od trylogii Diabelskich maszyn.
Po śmierci swojej ciotki, szesnastoletnia Tessa Gray wyrusza w podróż przez Atlantyk, by w Londynie spotkać się ze swoim bratem. Niestety zamiast Nate’a, czekają na nią Mroczne Siostry, które początkowo obietnicą odprowadzenia do brata, a następnie szantażem, przetrzymują dziewczynę w swoim domu i poddają torturom. Tessa jest przygotowywana do ślubu z tajemniczym Mistrzem, ale aby tak się stało, musi obudzić w sobie dar zmieniania swojej postaci, o którym dotąd nie miała pojęcia. Nieoczekiwany ratunek z rąk Nocnego Łowcy i podróż do Instytutu, zmienią życie Tessy, jednocześnie otwierając jej oczy na wiele spraw, również jej własnej tożsamości.
Muszę przyznać, że Mechaniczny anioł zrobił na mnie większe wrażenie niż Miasto kości. Może to specyfika epoki, chociaż nie sądzę, bo tło wiktoriańskiej Anglii nie jest jakoś specjalnie nakreślone, ale coś w tej książce jest, co nie pozwoliło mi się oderwać choćby na chwilę. W postaciach Tessy i Willa odkryłam – być może niesłusznie – odzwierciedlenie Clary i Jace’a. I muszę zaznaczyć, że o ile Jace’a niespecjalnie polubiłam jako bohatera, tak zdecydowanie inaczej było w przypadku Williama. Mimo sporych podobieństw, to właśnie młody Herondale zyskał moją sympatię swoją bezprecedensową bezczelnością. To zdecydowanie typ aroganckiego drania, który w trudny do zrozumienia sposób działa na kobiety. Skrywa też tajemnicę, która z pewnością jest kluczem do jego trudnego charakteru, jednak nie ujawnia jej w pierwszym tomie. Intrygujący jest też wątek mechanicznego anioła – naszyjnika Tessy, który na pewno będzie istotnym elementem łączącym poszczególne części trylogii, ale ten motyw również nie został jeszcze wyjaśniony. Warto też wspomnieć o Jemie – chłopcu z Szanghaju, który jest zupełnym przeciwieństwem Willa. Choć oboje są najlepszymi przyjaciółmi, to właśnie Jem często musi sprowadzać Herondale’a na ziemię, kiedy ten zapędzi się z byciem wrednym dupkiem. Interakcje między bohaterami, gdzie każdy ma inną, wyrazistą osobowość, bardzo ubarwiają tę powieść, a niekiedy dodają jej pikanterii, szczególnie kiedy przyjdzie im mówić o wzajemnych uczuciach.
Tajemniczy i deszczowy Londyn tworzy mroczną, ale zarazem magiczną atmosferę, która idealnie wpasowała się w tematykę książki. Zachwycałam się pomysłowością i oryginalnością autorki przy okazji Miasta kości, zachwycam się i teraz. Bardzo podoba mi się świat Nefilim i Podziemnych, a także wewnętrzna hierarchia i rola, jaką każdy ma do odegrania. Poza tym Cassandra Clare świetnie pisze – zachowuje równowagę między ilością opisów, a dialogów, a przy tym może się pochwalić lekkością pióra i głową pełną pomysłów. Znajdziemy tu mnóstwo akcji, walk i rozlewu krwi, dzięki czemu nie sposób się przy tej książce nudzić. W dodatku autorka umiejętnie buduje napięcie, a pewne zagadki, jak choćby tożsamość Mistrza, pozostają tajemnicą do samego końca.
Tak jak wspomniałam, drobnym minusem były słabo oddane realia epoki, ale nie czepiam się, bo nie do końca o to w tej książce chodziło. Rewelacyjnie za to przedstawiony został świat Podziemnego Londynu, co rekompensuje historyczne braki, jako że akcja skupia się właśnie na tym drugim. Sięgając po Mechanicznego anioła nie sądziłam, że tak bardzo dam się tej książce porwać, ale muszę przyznać – niesamowicie mnie wciągnęła!
Po śmierci swojej ciotki, szesnastoletnia Tessa Gray wyrusza w podróż przez Atlantyk, by w Londynie spotkać się ze swoim bratem. Niestety zamiast Nate’a, czekają na nią Mroczne Siostry, które początkowo obietnicą odprowadzenia do brata, a następnie szantażem, przetrzymują dziewczynę w swoim domu i poddają torturom. Tessa jest przygotowywana do ślubu z tajemniczym Mistrzem, ale aby tak się stało, musi obudzić w sobie dar zmieniania swojej postaci, o którym dotąd nie miała pojęcia. Nieoczekiwany ratunek z rąk Nocnego Łowcy i podróż do Instytutu, zmienią życie Tessy, jednocześnie otwierając jej oczy na wiele spraw, również jej własnej tożsamości.
Muszę przyznać, że Mechaniczny anioł zrobił na mnie większe wrażenie niż Miasto kości. Może to specyfika epoki, chociaż nie sądzę, bo tło wiktoriańskiej Anglii nie jest jakoś specjalnie nakreślone, ale coś w tej książce jest, co nie pozwoliło mi się oderwać choćby na chwilę. W postaciach Tessy i Willa odkryłam – być może niesłusznie – odzwierciedlenie Clary i Jace’a. I muszę zaznaczyć, że o ile Jace’a niespecjalnie polubiłam jako bohatera, tak zdecydowanie inaczej było w przypadku Williama. Mimo sporych podobieństw, to właśnie młody Herondale zyskał moją sympatię swoją bezprecedensową bezczelnością. To zdecydowanie typ aroganckiego drania, który w trudny do zrozumienia sposób działa na kobiety. Skrywa też tajemnicę, która z pewnością jest kluczem do jego trudnego charakteru, jednak nie ujawnia jej w pierwszym tomie. Intrygujący jest też wątek mechanicznego anioła – naszyjnika Tessy, który na pewno będzie istotnym elementem łączącym poszczególne części trylogii, ale ten motyw również nie został jeszcze wyjaśniony. Warto też wspomnieć o Jemie – chłopcu z Szanghaju, który jest zupełnym przeciwieństwem Willa. Choć oboje są najlepszymi przyjaciółmi, to właśnie Jem często musi sprowadzać Herondale’a na ziemię, kiedy ten zapędzi się z byciem wrednym dupkiem. Interakcje między bohaterami, gdzie każdy ma inną, wyrazistą osobowość, bardzo ubarwiają tę powieść, a niekiedy dodają jej pikanterii, szczególnie kiedy przyjdzie im mówić o wzajemnych uczuciach.
Tajemniczy i deszczowy Londyn tworzy mroczną, ale zarazem magiczną atmosferę, która idealnie wpasowała się w tematykę książki. Zachwycałam się pomysłowością i oryginalnością autorki przy okazji Miasta kości, zachwycam się i teraz. Bardzo podoba mi się świat Nefilim i Podziemnych, a także wewnętrzna hierarchia i rola, jaką każdy ma do odegrania. Poza tym Cassandra Clare świetnie pisze – zachowuje równowagę między ilością opisów, a dialogów, a przy tym może się pochwalić lekkością pióra i głową pełną pomysłów. Znajdziemy tu mnóstwo akcji, walk i rozlewu krwi, dzięki czemu nie sposób się przy tej książce nudzić. W dodatku autorka umiejętnie buduje napięcie, a pewne zagadki, jak choćby tożsamość Mistrza, pozostają tajemnicą do samego końca.
Tak jak wspomniałam, drobnym minusem były słabo oddane realia epoki, ale nie czepiam się, bo nie do końca o to w tej książce chodziło. Rewelacyjnie za to przedstawiony został świat Podziemnego Londynu, co rekompensuje historyczne braki, jako że akcja skupia się właśnie na tym drugim. Sięgając po Mechanicznego anioła nie sądziłam, że tak bardzo dam się tej książce porwać, ale muszę przyznać – niesamowicie mnie wciągnęła!
Cassandra Clare, "Mechaniczny Anioł", MAG, Warszawa 2013, s. 470
21 komentarze
Czytałam "Miasto kości" już jakiś czas temu i za bardzo mnie ta książka nie kupiła. Tej serii nie czytałam, ale przyznaję, że mam na nią ochotę, tym bardziej, że te okładki wyglądałyby cudnie na półce.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten cykl, chyba nawet bardziej od Darów Anioła :)
OdpowiedzUsuńDiabelskie Maszyny są jedną z moich ulubionych trylogii. Przeczytałam je zanim wzięłam się za Dary Anioła, które - podobnie jak u Ciebie - nie zrobiły na mnie olbrzymiego wrażenia ;) Myślę, że jakościowo, lepsza jest owa trylogia. A co do epoki - jest to jedna z moich ulubionych, jeśli chodzi o książki i uważam, że wszystko idealnie współgra :) Już nawet udało mi się na nie namówić koleżankę :D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o serię "Dary anioła", to odpuściłam ją sobie po drugim tomie. Jednak ta trylogia przyciąga mnie do siebie o wiele mocniej i na pewno po nią sięgnę. Kiedy jednak - nie wiadomo... :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytaj też Dary Anioła - Miasto Popiołów jest lepsze od MK :) co do Piekielnych Maszyn, to spokojnie mogę ją zaliczyć do jednej z najlepszych trylogii jakie czytałam! :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze książek tej autorki, choć są bardzo popularne. Muszę to zmienić :)
OdpowiedzUsuńA mnie się bardziej podobało "Miasto kości" - lepsza historia i ciekawsi bohaterowie... ale kto co lubi :-) Ta też była ok, lubię Clare :-)
OdpowiedzUsuńDary Anioła uwielbiam, a na tę serie mam już od dawna ochotę.
OdpowiedzUsuń:) a ja wciąż się waham czy zacząć od Darów anioła czy Diabelskich maszyn... ponoć maszyny są lepsze, ale co jeśli mówią to fani darów? :P
OdpowiedzUsuńCzytałam "Diabelskie maszyny". Pierwsze dwie części są wspaniałe, trzecia kompletnie mnie rozczarowała.
OdpowiedzUsuńZamąciłaś mi w głowie ostatnim akapitem swojej recenzji. Jestem przeczulona na punkcie dobrze nakreślonych realiów epoki, w której rozgrywa się akcja danej książki i zazwyczaj nie sięgam po te, których autor nie włożył wystarczająco dużo pracy w ten element swojego dzieła, ale dobrze oddany świat podziemnego Londynu kusi, oj kusi :)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że kiepskie oddanie realiów XIX wieku jest ogromnym minusem, bo właśnie na tych filarach stoi cała powieść - w innym razie można było ją osadzić w dowolnym wieku i miejscu. W drugiej części Clare poprawiła się mocno i rzeczywiście można było wyczuć ducha epoki, ale niesmak po pierwszym tomie pozostał we mnie chyba na zawsze.
OdpowiedzUsuńMam na półce, ale na razie grzecznie czekają w kolejce.
OdpowiedzUsuńUwielbiam serię Dary Anioła , ale po Diabelskie Maszyny muszę dopiero sięgnąć , ale coś czuję ,że wkrótce to zrobię ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wczoraj skończyłam czytać. Całkiem fajna, ale mnie bardziej spodobało się Miasto kości. :)
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak sięgnę po kolejne dwa tomy, bo było całkiem miło.
Chętnie bym przeczytała:)
OdpowiedzUsuńTa trylogia już dawno za mną podobnie jak i cały cykl "Darów anioła". W przeciwieństwie do Ciebie ja nie jestem w stanie tak jednoznacznie określić, która z tych serii jest lepsza, albo która podobała mi się bardziej. Według mnie obydwie były świetne, a Cassandra Clare już dawno kupiła sobie moje serce. Realia epoki w "Diabelskich maszynach", owszem, nie są zbyt dobrze nakrteślone, ale mnie to jakoś szczególnie nie przeszkadzało. Wiktoriański Londyn jest cudowny, uwielbiam ten klimat, a dzięki niemu ta trylogia podobała mi się jeszcze bardziej. :)
OdpowiedzUsuńNie określiłam na podstawie całej serii, bo z obu znam po jednym tomie. Uważam, że Anioł był lepszy od Miasta Kości - to wszystko :P
OdpowiedzUsuńCała seria przede mną, lecz na samym początku chciałabym przeczytać serię miasta kości ;)
OdpowiedzUsuńCoś mi się te Diabelskie Maszyny wydają o wiele lepsze niż Dary Anioła. Jakby bardziej...brutalne? Zdziwiły mnie strasznie te tortury, o których wspomniałaś. Mam nadzieję, że jak będę czytać, to mi się chociaż w podobnej mierze będzie podobało, co Tobie :) Bo z Darami było tak sobie
OdpowiedzUsuńNa tą serię mam ogromną ochotę :)
OdpowiedzUsuń"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran