ULISES SANCHEZ-FLOR: RAUL. SEKRETY LEGENDY

12/18/2014


Na polskim rynku książek sportowych brakowało biografii tego piłkarza. Piłkarza, który mimo 37 lat na karku nadal nie zawiesił butów na kołku. Piłkarza, który jest żywą legendą jednego z największych klubów Europy - Realu Madryt i zarazem jego wieloletnim kapitanem. Sine Qua Non wyszło tym oczekiwaniom na przeciw, bo przecież biografii Rulo nie mogło zabraknąć w bogatej ofercie tego wydawnictwa. Dobra decyzja, ale zły wybór. Jestem pewna, że znajdą się lepsze publikacje dotyczące Raúla Gonzáleza Blanco. Polacy jednak muszą jeszcze poczekać na rzetelną biografię swojego idola.

Zacznę od tego, że sam (pod)tytuł jest mocno na wyrost. Sekrety legendy? Nic takiego tu nie znalazłam. W części właściwej tej biografii znajduje się w zasadzie tylko szybka prezentacja klubowych osiągnięć Raúla oraz prześlizg przez występy w barwach narodowych. Są to bardzo ogólnikowe informacje, głównie statystyki, w dodatku spisane niechronologicznie - kariera klubowa została oddzielona od występów w reprezentacji. Może byłoby to dobrym rozwiązaniem, gdyby autor poważniej potraktował swoje zadanie i spisał coś więcej ponad to, co możemy znaleźć na pierwszej lepszej stronie internetowej. W sytuacji, gdy podane informacje są mocno okrojone, taki zabieg tylko zaburza płynność czytania i wpływa na negatywny odbiór książki. Odrobinę lepsze od tego, co napisał Sánchez-Flor są dodatki, których jest w tej książce sporo. Przede wszystkim mam na myśli obszerny rozdział zatytułowany Kim jest Raúl?, w którym zawarte zostały wypowiedzi jego współpracowników: trenerów, prezydentów klubów oraz kolegów z boiska. Daje to czytelnikom trochę lepszy obraz Raúla, jako człowieka, a nie tylko piłkarza, którego karierę w mniejszym lub większym stopniu zna każdy fan tego sportu, a już na pewno kibic Realu Madryt - a ci z pewnością najchętniej sięgną po pierwszą polską biografię Hiszpana. Warto też wspomnieć o wywiadzie, który z Raúlem przeprowadziła Anita Kobylińska - redaktorka RealMadryt.pl. Jest to ostatni element książki i zarazem jedyny, w którym znajdziemy bezpośrednie wypowiedzi tego piłkarza.

Ulises Sánchez-Flor jest marnym pisarzem, czego dowodzą kiepskie, a wręcz zakrawające na śmieszność dialogi na początku rozdziałów. Są to wymyślone sceny z udziałem Raúla, które według autora m o g ł y b y mieć miejsce. Po co wciskać coś takiego do biografii, nie mam pojęcia - prościej byłoby po postu zapytać, szczególnie, że Sánchez-Flor podkreśla swoją wieloletnią znajomość z piłkarzem. Posługuje się przy tym bardzo prostym i zwięzłym językiem, lakonicznie pisząc o wszystkich ważnych kwestiach. Ogranicza się do tego co, kiedy, gdzie i z kim Rulo wygrał. Rażącą wadą tej książki, która najbardziej zaboli sympatyków Królewskich, jest niedbałość, z jaką autor potraktował 16 lat Raúla w Realu Madryt. Najważniejszy etap jego życia został zamknięty w jednym zaledwie rozdziale...

Z pewnością nie jest to rzetelnie napisana biografia, a jedynie zbiór pospiesznie zebranych informacji, ubarwionych wypowiedziami współpracowników, które - mimo tego, że są ciekawsze niż cała książka - tak naprawdę niewiele nowego wnoszą. Raúl przedstawiony został jako piłkarz doskonały - niezwykle utalentowany, ambitny, dążący do perfekcji i unikający medialnego szumu. Prawdopodobnie rzeczywiście taki jest, ale jeśli tytułuje się książkę Sekrety legendy to należałoby coś o nich napisać, by nie rozczarować ciekawskich czytelników. Lektura tej publikacji to pewnego rodzaju sentymentalna podróż dla tych, którzy karierę Rulo śledzili - Sánchez-Flor przypomina najważniejsze momenty ze sportowego życia piłkarza, który tylko ambicję stawiał nad wierność Królewskim. Może dla takiego odkurzenia wspomnień z minionych dwudziestu lat warto tę książkę przeczytać. Trzeba jednak mieć na uwadze to, że jako biografia jest po prostu słaba.

Z bólem serca, ale przynajmniej z czystym sumieniem - nie polecam tej książki. Śmiem twierdzić, że jest to jedna z najsłabszych biografii sportowców, jakie dotąd czytałam. Chętnych na tę książkę i tak z pewnością nie zabraknie z uwagi na imię, które jak magnes przyciąga każdego fana futbolu, ale po skończonej lekturze wielu z nich pewnie poczuje niedosyt. Raúl. Sekrety legendy nie spełnia oczekiwań i nie oddaje w pełni tego, kim jest ten piłkarz i co znaczy jego nazwisko w świecie piłki nożnej.

 Ulises Sánchez-Flor, "Raúl. Sekrety legendy", SQN, Kraków 2014, s. 286

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu SQN.

You Might Also Like

35 komentarze

  1. Oj, piłka nożna to kompletnie nie moja bajka. Ale może dla mojego brata to byłaby niezła gratka.

    OdpowiedzUsuń
  2. MarcelinaCzyta18 grudnia 2014 20:46

    Swego czasu grałam w piłkę nożną, jak ja za tym tęsknie! Nie miałam okazji przeczytać jeszcze książki w takiej tematyce, z pewnością w przyszłości poszukam dobrej pozycji o tym sporcie. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecam biografię Ibrahimovica ("Ja, Ibra"), albo jeśli lubisz hiszpańską piłkę - "Real Madryt. Królewska historia najbardziej utytułowanego klubu świata".

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety biografie sportowców mają to do siebie, że zwykle stoją na zastraszająco niskim poziomie. Raul wydaje się fajnym kolesiem, ale jako kibic Barcelony nie jestem aż tak zapalonym fanem jego talentu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuu, mamy tutaj mały konflikt :D Póki co najbardziej polecam autobiografię Ibry i ekhm.. Królewską historię najbardziej utytułowanego klubu świata ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie taki mały. To najbardziej mroczny i odwieczny konflikt w historii futbolu :D Ale nie ma co się kłócić o preferencje kibicowskie - wszyscy dobrze wiemy, że Barca jest najlepsza... ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chcę ciągnąć żenującej kłótni, na temat tego, który klub jest lepszy, ale spójrz na tabelę ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Niby tak, ale przecież nie kibicuje się dla tabeli :D Gdyby tak było taka Almeria już dawno nie miałaby kibiców ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale tabela pokazuje kto jest lepszy, a o tym była mowa, a nie o tym, dlaczego się kibicuje ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Tabela pokazuje kto ma mocniejszy skład :D "Lepszość" to jest subiektywny wskaźnik :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie w kontekście sportowej rywalizacji :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobra - dzisiaj Ci odpuszczę, ale wrócę jak Barca będzie pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpuść, odpuść - jestem babą, mam wystarczająco ciężko jeśli chodzi o kibicowanie :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Ty masz łatwiej - kibicujące kobiety mają taryfę ulgową i +5 do atrakcyjności (to znaczy te od Realu tylko +3, ale to i tak sporo :P), a jak jeszcze wiedzą co to jest spalony, to z miejsca stają się kandydatkami na żonę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. No dobra, ale zanim UDOWODNIĄ, że wiedzą co to jest spalony, to muszą znieść szereg kpin i szyderstw ze strony facetów święcie przekonanych o tym, że miejsce kobiety jest w kuchni :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem z kim Ty się zadajesz :D Ja tam będę się trzymał raczej tej opinii, że miejsce kobiety jest w łóżku ;P

    OdpowiedzUsuń
  17. Raczej co czytam na różnych forach i innych fejsbukach... Chociaż w sumie już coraz rzadziej, może jednak dajecie nam szansę ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Usypiamy Waszą czujność. Najpierw jesteśmy mili i przyjaźni, a tu nagle zaskakujemy Was ślubem, dziećmi i szczęśliwą rodziną. Takie już z nas przebiegłe bestie :D

    OdpowiedzUsuń
  19. I właśnie zdradziłeś te męskie sekrety, które tak skrzętnie maskujecie :D I to komu? Madridistce! Shame on you :D

    OdpowiedzUsuń
  20. To tylko część długofalowej strategii. Najpierw należy osłabić ofiarę wzbudzając w niej zaufanie. Dlatego byłem szczery. Później pomalutku zacieśniamy pętlę. Grunt, żeby ofiara niczego się nie spodziewała.


    Ups, chyba coś spieprzyłem... :/

    OdpowiedzUsuń
  21. Chwila, kto powiedział, że jestem ofiarą, w której wzbudziłeś zaufanie? W zasadzie to bardziej mnie przeraża fakt, że wystarczy wiedzieć co to spalony, żeby zostać kandydatką na żonę..

    i tak, spieprzyłeś :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Ehhh ;( Idę cicho popłakać w kącie.
    Ale po męsku - żeby nie było...

    OdpowiedzUsuń
  23. A wiesz, miałam ochotę na tę pozycję ;) nie żebym się interesowała sportowcami, ale biografie same w sobie są ciekawe. To jak czytać o ludziach takich jak my i wyciągać wnioski. W końcu możemy osiągnąć tyle, co i oni ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie przepadam za piłką nożną, jednak książkę sprezentowałam bratu na swięta:)
    Karlina W. :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeśli chcesz przeczytać biografię jakiegoś sportowca, to w ofercie wydawnictwa SQN, znajdziesz lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wszystkie te książeczki powstające na fali popularności piłkarskich biografii, tudzież autobiografii jak dla mnie trzymają bardzo równy, niski poziom. Choć zgodzę się z Tobą, że biografia Ibry była nieoczekiwanie ciekawa.

    Choć jednak w przypadku Raula, to jeszcze rozumiem sens napisania takiej książki, bo gość już nie gra, to jeśli chodzi o innych piłkarzy jest to kwestia bardzo dyskusyjna.

    Na razie jestem na etapie czytania nowej biografii Jordana "Michael Jordan. Życie" i tuż po lekturze wywiadu-rzeki z Lucjanem Brychczym i co do tych dwóch przypadków muszę przyznać, że nie był to czas stracony. Jednak już "Smolar. Piłkarz z charakterem" jest żenująco słabo napisany :/

    Ot, wszystko zależy na co trafisz i co lubisz :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie do końca zgadzam się z tym, że wszystkie są słabe, ale fakt, że wiele z nich powstało bardziej dla pieniędzy niż z faktycznej potrzeby przedstawienia sylwetki danego sportowca. Podobno biografia Cantony - "Buntownik, który został królem" jest świetna, ja osobiście jeszcze nie czytałam.

    Co do Raula - nadal gra ;) Obecnie w katarskim Al-Saad, a chyba od nowego roku ma przejść do New York Cosmos. Myślę, że te książki są głównie dla fanów, którzy zawsze chętnie czytają o swoich idolach. Problem z tą konkretną biografią jest taki, że niczego nowego nie wnosi. Same statystyki, których ciężko nie znać, jeśli ktoś jest zainteresowany tematem.

    OdpowiedzUsuń
  28. No z tych, które ja czytałem, to zdecydowana większośc była słaba (Rooney, Messi, Ronaldo), jedyna która mi się spodobała to właśnie wspominany przez Ciebie Ibrahimovic.

    Zgadzam się z tym, że są one pisane dla fanów, ale zastanawiam się który fan będzie czytał każdą wychodzącą co kilka lat pozycję, z której nie dowie się niczego nowego? Chyba tylko psycho-fan :D

    Cantona leży na półce i czeka na swoją kolej ;) Z ciekawszych biografii, to jeszcze Beckhama była niezła, ale już ładnych kilka lat temu ją czytałem.

    OdpowiedzUsuń
  29. Z niektórych można się czegoś dowiedzieć, nie przesadzajmy :D Która konkretnie Beckhama Ci się podobała? Bo akurat książek o nim jest całkiem sporo :D

    OdpowiedzUsuń
  30. "Beckham o sobie". Szału nie robiła, ale w porównaniu do tych trzech, które wymieniłem powyżej była boska :]

    No niby można się dowiedzieć, ale po co teraz? Wole patrzeć jak grają, a czytać jak już będą podtatusiałymi zgredami. To jedyne słuszne rozwiązanie. Wszystko co się dzieje aktualnie i dotyczy zawodników będących w najwyższej formie jest dla mnie bezsensu :/

    OdpowiedzUsuń
  31. Rzecz w tym, że dobrze napisana biografia powinna pokazywać to, czego na boisku nie widać. Trochę życia prywatnego, trochę o relacjach ze współpracownikami, czy tak jak w przypadku Ibry - jakieś transferowe ciekawostki, a nie tylko liczby, które zna cały świat, tak jak w przypadku Raula. Wiadomo, że lepiej czytać o tych, co karierę już zakończyli - przynajmniej ma się pełny obraz, ale mimo wszystko pozostaję przy swoim i uważam, że po książki o tych wciąż grających piłkarzach wato sięgać. Na przykład teraz przymierzam się do "CR7. Maszyna" - mam nadzieję, że będzie to dobra książka, bo pokaże coś innego, ugryzie temat od nowej strony - tzn. o tym, jak Cristiano osiągnął obecną formę, jak to możliwe, że jest rzeczywiście jak maszyna.. Obym się tylko nie rozczarowała :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Może masz i rację w jakimś stopniu :) I oby Ci się spodobała książka o Ronaldo. Jednak moja rada - jeśli nie chcesz się rozczarować, to nie czytaj "Ronaldo. Obsesja doskonałości". Niczego się nie dowiesz :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Za późno - czytałam dawno temu :p ale to była jedna z pierwszych tego typu książek, które czytałam, nie miałam żadnego porównania do innych biografii sportowych, a w dodatku strasznie go podziwiam, za to co osiągnął, więc książka mi się podobała. Gdybym teraz do niej wróciła pewnie byłoby inaczej, ale cóż - miałam szczęście, że trafiłam na nią akurat wtedy :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Heheh xD No to całe szczęście. Ciekawi mnie zatem czego nowego dowiesz się z książki napisanej mniej więcej 3 lata później :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Michalina Miśka19 grudnia 2014 19:14

    Lubię czasem poczytać biografie, ale jakoś bliżej mi do skoczków narciarskich :)

    OdpowiedzUsuń

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran