STEPHEN CHBOSKY: CHARLIE

6/26/2015


O fenomenie, którego nie rozumiem i rozczarowaniu jakie z tego wynikło.

Charlie pisze listy do swojego przyjaciela. Nie zdradza mu kim jest, co daje mu swobodę pisania o wszystkim. Bez kłamstw, bez ukrywania niewygodnych faktów. Pisze o rodzinie, nowej szkole, przyjaciołach, pierwszej miłości, narkotykach i seksie. O wszystkim, co go spotyka, a czego często nie rozumie. Charlie jest dziwakiem, a przynajmniej tak postrzegają go rówieśnicy. Nie panuje nad emocjami, często płacze i wyraźnie różni się od innych nastolatków. Ale jest przy tym niezwykle inteligentny, co pomaga mu zaakceptować swoją odmienność. A potem poznaje Patricka i Sam, którzy – choć starsi od niego – również doceniają oryginalność Charliego i zaprzyjaźniają się z chłopcem, pomagając mu tym samym nawiązać kolejne znajomości.

Charlie to przykład literatury epistolarnej, więc narracja prowadzona jest z punktu widzenia głównego bohatera. I tu zaczyna się problem, bo jego sposób postrzegania świata jest zbyt naiwny jak na najpierw piętnasto-, a później szesnastolatka. Przez całą książkę trudno oprzeć się wrażeniu, że Charlie jest dużo młodszy niż w rzeczywistości, a kiedy dochodzą fragmenty o paleniu papierosów czy trawki, wychodzi z niego naprawdę groteskowa postać. Sama akcja jest nużąca, dopiero odkrycie przyczyn problemów psychologicznych Charliego na samym końcu, wyrywa z marazmu czytelniczego. To jednak za mało by pozytywnie ocenić całość. Język również jest prosty i jak wspomniałam zupełnie niedopasowany do bohatera. Jego infantylność w połączeniu z dosyć trudną tematyką (akceptacja, seks, aborcja, narkotyki) tworzy naprawdę karykaturalną całość, której ja zupełnie nie kupuję. Jedynym niuansem w książce Chbosky'ego jest jej forma, bo sama tematyka była poruszana już wielokrotnie i to z lepszym skutkiem. Charlie niestety nie wywarł na mnie żadnego wrażenia, a jeśli to tylko negatywne. Nie skłonił do przemyśleń, nie wpłynął na mój światopogląd ani na sposób postrzegania pewnych kwestii. Rozczarował i znudził, to na pewno.

Mimo że książka porusza trudną tematykę to zupełnie nic z niej nie wynika. Po prostu sobie jest i już. Nie wpłynęła na mnie głębia przemyśleń bohaterów, nie zachwycił zmysł obserwacji Charliego. I szczerze – czytałam wiele znacznie lepszych historii traktujących o problemach nastolatków. Charlie mnie zmęczył i wynudził. Nie potrafię zrozumieć fenomenu tej książki i bez żalu wyrzucę ją z pamięci.

Stephen Chbosky, "Charlie", REMI, Warszawa 2012, s. 218

You Might Also Like

12 komentarze

  1. Twoja recenzja trochę mnie dziwi. Słyszałam dużo o tej książce i raczej były to pozytywne opinie. Bardzo chciałabym przeczytać tą pozycję, ale po Twoje recenzji boję się że mi się nie spodoba i stracę na nią czas.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdziwiłaś mnie recenzją,Myślałam,że książka będzie znacznie lepsza.W takim razie nie będę się spieszyć z jej czytaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aśka Ptaszysko26 czerwca 2015 15:46

    Czytałam "Charliego". Książka nie porwała mnie, owszem, ale nie oceniłam jej tak negatywnie jak Ty. Ode mnie duży plus za pomysł na fabułę epistolarną- kocham książki, w których jest mądrze poprowadzona narracja pierwszoosobowa. Ogólnie całość dla mnie na 4, nie zapadła mi jakoś bardzo w pamięć, lecz nie zraziła niczym konkretnym. Po prostu "po" przeczytałam sporo lepszych książek. ;) Ze swojej strony mogę jeszcze polecić film, który w moim odczuciu jest trochę lepszy. Pozdrawiam serdecznie! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozostaje się cieszyć, że książka miała tylko 218 stron ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie - mądrze poprowadzona narracja. Tu mi tego zabrakło... Może to znowu zbyt duże oczekiwania, zbyt dużo pozytywnych słów wcześniej się nasłuchałam, ale książka naprawdę mi się nie podobała. Jedynym plusem jest postać Sam i dlatego, że gra ją Emma zamierzam obejrzeć ekranizację :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bohaterka Realna26 czerwca 2015 16:40

    Czytałam tę książkę kilka lat temu i właściwie już nic z niej nie pamiętam, nie została we mnie ani trochę. Zgadzam się z Tobą, była zwyczajnie nudna. ;) Spodziewałam się po niej dużo więcej, takie poważne tematy są bardzo ciekawe, ale autor chyba za wysoko postawił sobie poprzeczkę. :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Film jest genialny, więc w tym przypadku cieszę się, że nie zaczęłam od książki. Nie zraziła mnie Twoja recenzja, ale dzięki Tobie raczej się nie będę spieszyć, by to nadrobić;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Alicja Szerment27 czerwca 2015 17:32

    Z tego co widzę ma bardzo różne opinie... Ja mam do niej podejście neutralne. Wpadnie mi w ręce to przeczytam, nie wpadnie to nie będę rozpaczać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka jeszcze nie wpadła w moje recę (chociaż nie wiem, czy wpadnie, bo ten infantylny język 16-latka nieco mnie odstrasza), ale próbowałam obejrzeć film i nie dotrwałam nawet do końca, tak mnie wynudził. Chyba jedyny jego plus to Emma Watson. W każdym razie teraz, kiedy pomyślę o tej książce, to w wyobraźni widzę właśnie Emmę. I Percy'ego Jacksona :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja z kolei próbowałam kiedyś obejrzeć Percy'ego Jacksona, bo leciał w tv, ale wymiękłam na dubbingu i wyłączyłam po 10 minutach :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten dubbing niszczy wszystko :P Spróbuj obejrzeć w oryginale albo z napisami. Wydaje mi się, że będzie lepiej :) Chociaż jeśli chodzi o historię, Morze Potworów jest chyba ciekawsze niż pierwsza część

    OdpowiedzUsuń

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran