GEORGE ORWELL: ROK 1984
12/15/2015[źródło] |
Orwell kolejny raz straszy czytelników wizją państwa totalitarnego, w którym obywatel jest jedynie marionetką w rękach władzy. Nieustannie inwigilowany za pomocą najróżniejszych aparatów kontroli może zapomnieć o wolności słowa, a nawet myśli. Partia ingeruje we wszystkie sfery życia, narzuca absurdalny światopogląd, a także tworzy własny język – nowomowę. Najlżejszy przejaw buntu jest surowo karany, a nic – absolutnie nic – nie ukryje się przed władzą. Bo Wielki Brat patrzy.
Tę groteskową rzeczywistość poznajemy oczami Winstona Smitha – mężczyzny w średnim wieku, mającego dość życia w takim systemie. Swój opór wyraża poprzez romans z działaczką Ligi Antyseksualnej, która również nie potrafi zaakceptować takiego świata. Zdaje się, że tylko tych dwoje zachowało resztki zdrowego rozsądku i dostrzega liczne absurdy systemu, ale w obawie przed surowymi represjami nie mogą nic zrobić. Świadomość beznadziejności sytuacji staje się ich przekleństwem, a partyjny slogan „Wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła” staje się jeszcze bardziej dosadny.
Dziś wizja takiego świata nikogo już nie dziwi. Doskonale wiemy do czego odnosi się „Rok 1984” i jak interpretować funkcjonowanie orwellowskiego państwa. Dlatego sam zamysł autora, pomysł na stworzenie książki opisującej realia komunizmu i otworzenie ludziom oczu na wiele spraw zasługują na uwagę. I pod tym względem absolutnie nie dziwi mnie popularność tego dzieła. Z realizacją jednak miałam problem. Powieść, którą zachwyca się cały świat mnie koszmarnie wynudziła, a ponadto nie mogłam wyzbyć się poczucia wtórności. Czytałam już „Folwark zwierzęcy”, krzyczałam o geniuszu George’a Orwella i kazałam czytać tę książeczkę wszystkim dookoła. A widzicie, „Rok 1984” traktuje właściwie o tym samym, tylko bez tej wymownej zwierzęcej metafory i w znacznie mniej skondensowanej – a co za tym idzie – przystępnej formie. Tam nie było zbędnych fragmentów czy nużących opisów, a tutaj znalazłam ich aż nadto. Właściwie całość, z wyjątkiem doskonałego zakończenia, będącego idealną pointą dla historii Smitha, była dla mnie drogą przez mękę, którą chciałam jak najszybciej zakończyć. I tutaj być może popełniłam błąd – przeleciałam przez tę historię ‘na szybko’, żeby odhaczyć kolejne wyzwanie w bookathonie. Może gdybym poświęciła jej więcej czasu, gdybym dała się ponieść jedynej dopuszczalnej dla bohaterów emocji – strachowi – może wtedy… A tak nie potrafię się zachwycić książką samą w sobie. Przesłaniem owszem, ale książką niestety nie.
Tę groteskową rzeczywistość poznajemy oczami Winstona Smitha – mężczyzny w średnim wieku, mającego dość życia w takim systemie. Swój opór wyraża poprzez romans z działaczką Ligi Antyseksualnej, która również nie potrafi zaakceptować takiego świata. Zdaje się, że tylko tych dwoje zachowało resztki zdrowego rozsądku i dostrzega liczne absurdy systemu, ale w obawie przed surowymi represjami nie mogą nic zrobić. Świadomość beznadziejności sytuacji staje się ich przekleństwem, a partyjny slogan „Wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła” staje się jeszcze bardziej dosadny.
Dziś wizja takiego świata nikogo już nie dziwi. Doskonale wiemy do czego odnosi się „Rok 1984” i jak interpretować funkcjonowanie orwellowskiego państwa. Dlatego sam zamysł autora, pomysł na stworzenie książki opisującej realia komunizmu i otworzenie ludziom oczu na wiele spraw zasługują na uwagę. I pod tym względem absolutnie nie dziwi mnie popularność tego dzieła. Z realizacją jednak miałam problem. Powieść, którą zachwyca się cały świat mnie koszmarnie wynudziła, a ponadto nie mogłam wyzbyć się poczucia wtórności. Czytałam już „Folwark zwierzęcy”, krzyczałam o geniuszu George’a Orwella i kazałam czytać tę książeczkę wszystkim dookoła. A widzicie, „Rok 1984” traktuje właściwie o tym samym, tylko bez tej wymownej zwierzęcej metafory i w znacznie mniej skondensowanej – a co za tym idzie – przystępnej formie. Tam nie było zbędnych fragmentów czy nużących opisów, a tutaj znalazłam ich aż nadto. Właściwie całość, z wyjątkiem doskonałego zakończenia, będącego idealną pointą dla historii Smitha, była dla mnie drogą przez mękę, którą chciałam jak najszybciej zakończyć. I tutaj być może popełniłam błąd – przeleciałam przez tę historię ‘na szybko’, żeby odhaczyć kolejne wyzwanie w bookathonie. Może gdybym poświęciła jej więcej czasu, gdybym dała się ponieść jedynej dopuszczalnej dla bohaterów emocji – strachowi – może wtedy… A tak nie potrafię się zachwycić książką samą w sobie. Przesłaniem owszem, ale książką niestety nie.
[źródło] |
„Rok 1984” to klasyk, który podobno trzeba znać. Moim zdaniem wystarczy poznać genialny „Folwark zwierzęcy” i zachwycić się właśnie tym tytułem, wynieść z niego wiele refleksji i przede wszystkim – nie zanudzić się na śmierć. Jestem pewna, że mnóstwo osób się ze mną nie zgodzi, ale nie zamierzam wychwalać czegoś, co mi się nie podobało tylko dlatego, że to wielkie dzieło literackie. Najwyraźniej przygniótł mnie jego ciężar.
George Orwell, "Rok 1984", Muza SA, Warszawa 2014, s. 354
0 komentarze
"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran