VERONICA ROTH: ZBUNTOWANA

3/06/2016


Zastanawiam się co nowego można napisać o książce, którą czytał już każdy. Zawsze mam problem z pisaniem o popularnych seriach, bo wydaje mi się, że temat został już przewałkowany na tak wiele sposobów, że moja opinia nie wniesie tutaj nic nowego. Dlatego też postanowiłam tym razem nie pisać typowej recenzji, a jedynie podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, które gdzieś tam siedzą mi w głowie. Mam nadzieję, że taka wersja również przypadnie Wam do gustu, bo nie wykluczam, że taka forma może się czasem pojawiać przy okazji książek, o których ciężko będzie powiedzieć mi coś nowego.

+: 
  • Wartka akcja
W Zbuntowanej naprawdę dużo się dzieje, poza tym autorka nie waha się uśmiercić niektórych bohaterów, dzięki czemu na nudę ani sentymenty nie ma czasu.
  • Frakcje
Tym razem mamy szansę lepiej przyjrzeć się poszczególnym frakcjom i ich zwyczajom. Przede wszystkim jednak na jaw wychodzi cały koncept świata podzielonego właśnie w taki sposób, a następnie otoczenia go murem. Genialny pomysł! Długo nie mogłam wyjść z podziwu po przeczytaniu kilku ostatnich stron książki.
  • Bezfrakcyjni
Roth przedstawia bezfrakcyjnych jako buntowników (bardzo słusznie zresztą), o zadziwiająco zorganizowanej strukturze, którym przewodzi... Tego wam oczywiście nie powiem. Ale z pewnością jest to zaskoczeniem.
  • Brak wyraźnego podziału na dobrych i złych
W przeciwieństwie do wielu (właściwie chyba wszystkich) książek młodzieżowych, autorka zdaje się nie opowiadać za żadną ze stron. Tak naprawdę motywy czarnych charakterów nie są do końca złe, tak jak motywy dobrych nie są do końca... dobre. Doskonale widać to właśnie na przykładzie przywódcy bezfrakcyjnych i kierujących nim pobudek.   
-:
  • Podobieństwa do Igrzysk Śmierci
W Zbuntowanej podobieństwa do rzeczywiście stają się widoczne. Może nie na taką skalę, żeby można było narzekać, ale czuć wyraźną inspirację. Na szczęście jest też sporo oryginalnych rozwiązań, które to równoważą.
  • Tris
Niestety, o ile polubiłam główną bohaterkę w Niezgodnej, o tyle w drugim tomie zaczęła działać mi na nerwy. Jej ciągła ofiarność, przez którą pozostali za każdym razem mieli kłopoty była naprawdę irytująca. Gdyby rzeczywiście była taką altruistką to dostrzegłaby, że jej poświęcenie zwykle przynosiło więcej szkód niż korzyści. Ponadto Tris nie przestaje się nad sobą użalać, stale płacze i nie potrafi sobie wybaczyć czynów z przeszłości. Zrozumiałe, ale szalenie irytujące, kiedy powtarza to na każdej stronie.
  • Tobias
Tobias to moja największa bolączka Zbuntowanej. W pierwszej części był świetnym bohaterem i wcale nie dziwi mnie, że mnóstwo czytelniczek straciło dla niego głowę. W drugiej za to... autorka postanowiła go ugładzić, pozbawić tej aury tajemniczości i niebezpieczeństwa, przez co mój ulubiony bohater stał się nijaki. Może trochę wyolbrzymiam - aż tak źle nie było, ale jednak różnica w jego postaci pomiędzy pierwszym a drugim tomem jest wyraźna.

Mimo kilku wad, Zbuntowana jest naprawdę udaną kontynuacją. Szkoda tylko, że główni bohaterowie zmienili się na niekorzyść, bo to bardzo wpłynęło na odbiór książki. Na szczęście czytając, nie ma czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo Roth nie daje nawet chwili na złapanie oddechu. I chociaż Niezgodna podobała mi się odrobinę bardziej to myślę, że wpływ na to miało początkowe zachłyśnięcie się czymś nowym. Teraz, wracając do już znanego świata nie było tych samych emocji, a mimo to Zbuntowana zrobiła na mnie duże wrażenie i nie mogę się nadziwić temu, że tak bardzo polubiłam tę serię.

Veronica Roth, "Zbuntowana", Amber, Warszawa 2015, s. 367 

You Might Also Like

0 komentarze

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran