JON KRAKAUER: WSZYSTKO ZA EVEREST

7/09/2016


Wielu ludziom wydaje się, że zdobycie Dachu Świata zarezerwowane jest tylko dla profesjonalistów i jednocześnie szaleńców – w końcu kto normalny dobrowolnie pcha się znacznie ponad strefę śmierci wysokościowej? Zawartość tlenu w powietrzu na ośmiu tysiącach jest znikoma, a obrzęk płuc czy mózgu niezwykle niebezpieczny. A to i tak tylko kropla w morzu zagrożeń czyhających na wariatów porywających się na zdobycie Mount Everestu. Góra Gór rzeczywiście do pewnego momentu dostępna była wyłącznie dla nielicznych, ale jak wszystko inne, także i ona padła ofiarą komercjalizacji.

Proces wprowadzania zorganizowanych wycieczek na Mount Everest rozwinął się do tego stopnia, że obecnie istnieją specjalne agencje oferujące niezbędny sprzęt, wszelkie zgody rządowe oraz przewodników, którzy na szczyt wprowadzą każdego o dobrej kondycji, jakimkolwiek pojęciu o wspinaczce oraz przede wszystkim posiadającego zasobny portfel, bo taka wyprawa to koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy dolarów. Jedną z bardziej znanych firm tego rodzaju jest Adventure Consultants z siedzibą w Nowej Zelandii. Jej fundatorem był Rob Hall, znany himalaista, który aż pięciokrotnie stawał na najwyższym wierzchołku Ziemi. To krótkie wprowadzenie wystarczy, by nieobeznanych z tematem wspinaczek wysokogórskich zapoznać z tragedią, do której doszło w maju 1996 roku. 

Jon Krakauer stara się odtworzyć wydarzenia z tamtej wyprawy krok po kroku, jednak pamięć jest zawodna, a mózg z niedostateczną ilością tlenu nie działa tak jak powinien, więc nie wszystkie wątpliwości zostały tu rozwiane. Niemniej jednak jest to relacja na tyle wierna, na ile było to możliwe. Napisana w niesamowity sposób – czyta się tę książkę jak najlepszy thriller, usilnie wypierając z głowy tak dobrze znane zakończenie. Fakt, że autor jest dziennikarzem niewątpliwie przyczynił się do przejrzystości tej historii, która nawet dla laika nie będzie ciężka do przetrawienia. Znajduje się tu sporo przypisów wyjaśniających potencjalnie kłopotliwe zagadnienia, ale też sam Krakauer pisze w sposób zrozumiały, a jednocześnie porywający. Od książki ciężko się oderwać, a tląca się gdzieś z tyłu głowy świadomość prawdziwości opisanych tu wydarzeń budzi w czytelniku tym większe emocje.

Wszystko za Everest to także osobisty rachunek sumienia autora, który z perspektywy czasu inaczej postrzega pewne wydarzenia. Zdaje sobie sprawę, że czyjeś życie mogło zostać uratowane gdyby nie dążenie na ten wymarzony szczyt po trupach – dosłownie. Przypadki odmrożeń w drodze na ośmiotysięczniki są powszechne, ale czytając tę książkę można odnieść wrażenie, że niektórym zamarzło także serce. Z tego autor doskonale zdaje sobie sprawę, sam także czuje się w jakimś stopniu odpowiedzialny za wydarzenia rozgrywające się podczas ataku szczytowego i tuż po nim, co w konsekwencji wpływa także na czytelników. Jakiekolwiek były przyczyny owej tragedii – czy to błędne decyzje, egoizm czy też złe warunki pogodowe – nie nam oceniać. W tamtej chwili na górze, przy niedoborze tlenu wszystko mogło wyglądać inaczej. Krakauer poza zgubnym przekonaniem siły pieniądza i kontrowersjami, które budzą komercyjne ekspedycje na Mount Everest, podkreśla jeszcze jedną ważną rzecz – czasem doświadczenie, sprzęt czy zdrowie nie wystarczą podczas takiej wspinaczki. Trzeba jeszcze ogromnego szczęścia i przychylności natury, by wyprawa zakończyła się sukcesem. A tego właśnie zabrakło feralnego 10 maja 1996 roku. 

Wszystko za Everest to już klasyk literatury górskiej. I słusznie – rewelacyjna relacja jednego z najtragiczniejszych dni w historii himalaizmu spisana przez naocznego świadka wciąga, przeraża i budzi ogromne emocje.

Jon Krakauer, „Wszystko za Everest”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, s. 419

Recenzja powstała we współpracy z księgarnią internetową BookMaster.pl.

You Might Also Like

0 komentarze

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran