CECELIA AHERN: MIŁOŚĆ I KŁAMSTWA
8/18/2016
Ostatnio mam pecha trafiać na książki nijakie. Ani dobre, ani złe. Nie budzące żadnych emocji, a tego właśnie najbardziej nie lubię - gdy nowo poznana historia pozostawia mnie obojętną na losy bohaterów. I do takich książek niestety zalicza się także najnowsza powieść Ceceli Ahern.
Miłość i kłamstwa to powieść o więzach łączących najbliższą rodzinę. O tym jak ojciec i córka mogą żyć pod jednym dachem, a jednocześnie nic o sobie nie wiedzieć. O kłamstwie, które stopniowo wyniszcza wszystkich dookoła. I wreszcie o pasji, która staje się prawdziwą obsesją. Sabrina odkrywa pokaźną kolekcję marmurków należącą do jej ojca, który w wyniku udaru cierpi na zaniki pamięci i nie może udzielić jej satysfakcjonujących odpowiedzi. Kolekcja opatrzona jest spisem wraz z wyceną poszczególnych egzemplarzy, a fakt, że tych naprawdę cennych brakuje zmusza Sabrinę do podjęcia prywatnego śledztwa w przeszłość Fergusa. Najbliższe dwadzieścia cztery godziny okażą się przełomowe w życiu kobiety, która odkryje, że wszystko co do tej pory wiedziała o swoim ojcu to kłamstwo.
Powieść Ahern pełna jest retrospekcji, które pomagają nam lepiej poznać Fergusa i zrozumieć jego decyzje. Początkowo ta częsta zmiana narracji wydała mi się chaotyczna, jednak można z tym szybko przejść do porządku dziennego i traktować jako element urozmaicający książkę. A tych urozmaiceń jest tutaj jak na lekarstwo, bo fabuła toczy się właściwie tylko wokół kolekcji marmurków, która - bądźmy szczerzy - nie jest szczególnie pasjonująca dla przeciętnego człowieka. Nawet dla mnie, osoby która z reguły lubi czytać o wszystkim co nieznane, by dowiedzieć się czegoś nowego i choć odrobinę poszerzyć własny horyzont. Brak akcji aż zanadto rzuca się w oczy i sprawia, że całość jest po prostu nijaka, a przy tym czytanie Miłości i kłamstw bardzo się dłuży, mimo że książka napisana jest naprawdę nieźle. Cecelia Ahern to bez wątpienia dobra pisarka i widać to nawet, gdy pokazuje się w słabszej formie. Niestety dobry warsztat to za mało by porwać czytelnika. Potrzebna jest jeszcze interesująca fabuła i właśnie tego tutaj zabrakło.
Z założenia miała to być powieść o spirali kłamstw, która z czasem coraz bardziej się nakręca i rujnuje pozornie poukładane życie. Bo nie da się zbudować trwałej relacji od samego początku podszytej nieszczerością, a kłamstwo w dobrej wierze nie istnieje. Tylko czy jest w tym wszystkim coś odkrywczego? Nihil novi sub sole, a sama historia w przeważającej mierze nudna jak flaki z olejem. A tak na marginesie to zastanawia mnie okładka. Ładna, ale przecież w żadnym stopniu nieodnosząca się do treści i mylnie sugerująca, że Miłość i kłamstwa to romans.
Niestety jestem zmuszona uznać tę powieść za co najwyżej przeciętną. Chociaż lubię taki refleksyjny styl pisania i chwilami myślałam nawet, że przekaz zawarty w Miłości i kłamstwach spodoba mi się na tyle, by choć trochę podnieść ocenę, w ostatecznym rozrachunku jestem rozczarowana i żałuję, że aż tyle czasu poświeciłam książce, która nic do mojego życia nie wniosła. Bo ani się dobrze nie bawiłam, ani nie miałam nad nią chwili zadumy, ani nawet nie mogę jej dopisać do krótkiej listy prawdziwych gniotów. Istna przeciętność.
A życie jest za krótkie, by marnować je na przeciętne książki.
Cecelia Ahern, „Miłość i kłamstwa”, Akurat, Warszawa 2016, s. 414
Za egzemplarz do recenzji dziękuję księgarni:
0 komentarze
"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran