MARIA FREDRO-BONIECKA, WIKTOR KRAJEWSKI: ŁĄCZNICZKI. WSPOMNIENIA Z POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
10/01/2016
Dziewięć kobiet i dziewięć historii o utraconym dzieciństwie, wojennej zawierusze i zapale do walki o wolność. Łączniczki to urywki wspomnień, które jak przezrocza pokazują codzienność w okupowanej Warszawie. Bohaterki tej książki - dziś wiekowe staruszki - w momencie rozpoczęcia walk dopiero wchodziły w dorosłość, a czasem były zaledwie dziećmi, które musiały dojrzeć bardzo szybko. Jednak wiek nie był żadną wymówką, a przystąpienie do konspiracji wydawało się wtedy oczywiste. Takich historii zawsze warto wysłuchać, dlatego z ochotą rozpoczęłam lekturę tej książki.
Ucieszyło mnie to, że bohaterki Łączniczek zapamiętały z Powstania Warszawskiego coś więcej niż samą walkę. Dzięki temu czytelnik otrzymuje namiastkę życia codziennego w tym strasznym okresie, czyta o momentach przerażających, ale też o sympatiach czy przyjaźniach, które zawiązywały się podczas wspólnej pracy w konspiracji. Wszystkie wspomniane tu kobiety pochodziły z tak zwanych 'dobrych domów', mogłoby się wydawać, że to takie wychuchane panienki bardziej do tańca niż do wojaczki. A jednak, gdy przyszło walczyć bez wahania ryzykowały własnym życiem w imię wyzwolenia.
Ucieszyło mnie to, że bohaterki Łączniczek zapamiętały z Powstania Warszawskiego coś więcej niż samą walkę. Dzięki temu czytelnik otrzymuje namiastkę życia codziennego w tym strasznym okresie, czyta o momentach przerażających, ale też o sympatiach czy przyjaźniach, które zawiązywały się podczas wspólnej pracy w konspiracji. Wszystkie wspomniane tu kobiety pochodziły z tak zwanych 'dobrych domów', mogłoby się wydawać, że to takie wychuchane panienki bardziej do tańca niż do wojaczki. A jednak, gdy przyszło walczyć bez wahania ryzykowały własnym życiem w imię wyzwolenia.
Można mieć żal do autorów o niewykorzystanie potencjału zebranego materiału. Ale mnie ten brak jakiejkolwiek obróbki przekonuje – po co ingerować w czyjeś wspomnienia? Może dzięki temu Łączniczki zyskałyby na atrakcyjności, ale czy szłoby to w parze z autentycznością tych historii? Wspomnienia tych kobiet, choć może nie zawsze ściśle dotyczące Powstania Warszawskiego, czasem niekompletne i chwilami zbyt ogólne, mają jedną cechę pozostawiającą wszystkie wady w tyle – są prawdziwe. A przecież z każdym rokiem coraz mniej jest naocznych świadków, którzy opowiedzą nam o wojnie z tej najzwyklejszej, ludzkiej perspektywy. Poza tym pamięć jest zawodna, a każda taka pozycja może być świetnym dopełnieniem pozostałych, nie tyle lepszych, co bardziej szczegółowych.
Zaskoczyło mnie wydanie tej książki – duży format i ogromna czcionka. Z jednej strony to fajnie, że jej czytanie nie będzie problemem dla osób ze słabszym wzrokiem, z drugiej budzi to we mnie wątpliwość czy przypadkiem nie miało to na celu zwiększenia ilości stron. Bardzo ładne wklejki zdjęciowe też mogłyby zostać lepiej dopracowane. Fotografie pochodzące z archiwum bohaterek tych opowieści to zawsze wartość dodana, ale zabrakło w nich jakiegokolwiek ładu. Ułożone są chaotycznie, a przecież każdy rozdział to historia innej kobiety – nietrudno było w ten sam sposób uporządkować zdjęcia.
Tytuł odrobinę niefortunny, bo o pracy łączniczek jest tu niewiele. Samo Powstanie też chwilami ginie pośród innych wspomnień okołowojennych, walka o wolność przeplata się z codziennym życiem, nauką na tajnych kompletach i obozową rzeczywistością. Sugerując się samym tytułem można być rozczarowanym, ale dla mnie wspomnienia naocznych świadków tamtych wydarzeń zawsze są wartościowe i nierzadko skłaniają do przemyśleń nad własną postawą w takich okolicznościach. Tak było i tym razem, dlatego lekturę Łączniczek zaliczam na plus, a bohaterki podziwiam za olbrzymią odwagę i poświęcenie.
Maria Fredro-Boniecka, Wiktor Krajewski, „Łączniczki. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego”, W.A.B, Warszawa 2015, s. 317
0 komentarze
"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran