Czy można mieć dość współprac recenzenckich?

3/13/2017


Bywa tak, że głównym powodem założenia bloga z recenzjami książek jest możliwość współpracy z wydawnictwami. Nawet jeśli nie to nami kieruje, to i tak każdy z nas liczy, że od czasu to czasu ktoś nas zauważy i zechce podjąć współpracę. Bo to przecież ogromne wyróżnienie i prestiż dla bloga! Nie zawsze, ale to akurat temat na kompletnie inny post. Niemniej jednak jest to bardzo miły dodatek i możliwość na zdobycie książek, na które normalnie nie moglibyśmy sobie pozwolić.

A co jeśli powiem wam, że z czasem można mieć dość takich współprac? Mój blog działa od prawie pięciu lat, wyrobił sobie jakąś tam, niewielką markę i może jest odrobinę rozpoznawalny w tym książkowym środowisku. W związku z tym współpracowałam już chyba z większością polskich wydawnictw - czy to jednorazowo czy na zasadzie stałej współpracy. Każdego tygodnia dostaję masę maili z propozycjami, którym czasem naprawdę ciężko jest odmówić, ale na obecną chwilę 80% takich propozycji odrzucam. Pomyślicie, że zgłupiałam? Po pierwsze nie jestem w stanie przeczytać i zrecenzować wszystkiego, co proponują mi wydawcy, po drugie nie każdą książką jestem zainteresowana. To oczywiste powody, ale w ostatnim czasie wykiełkował także trzeci - jest zbyt wiele książek, które chcę przeczytać, a współprace recenzenckie mi to uniemożliwiają. Wiadomo, książka od wydawnictwa zwykle ma termin, a nawet jeśli nie to i tak ciężko nie traktować jej jako priorytet. I tak kiedy przeczytam jedną, przychodzą trzy następne, a na te moje własne, które kiedyś kupiłam brakuje już czasu. Jakiś czas temu na swoim kanale na youtubie robiłam TBR SHELF TOUR, czyli wycieczkę po książkach w mojej biblioteczce, których jeszcze nie przeczytałam. Jest ich zatrważająco dużo, a ja znaczną część z nich naprawdę chcę poznać, ale wiecznie mam do przeczytania coś innego. Czytam dużo nowości, a wciąż nie znam Anny Kareniny, Nędzników czy Władcy Pierścieni. Czasem po prostu przytłacza mnie świadomość, że coś muszę, nawet jeśli chcę, bo przecież sama daną książkę wybrałam. 


To nie tak, że nie chcę już współpracować z wydawnictwami. Gdyby nie te współprace moja biblioteczka byłaby pewnie o połowę mniejsza, a ja nie mogłabym pozwolić sobie na zakup tylu książek. Trudno tego nie docenić, ale znów - plusy takiej współpracy to temat na oddzielny post. Chcę jednak maksymalnie to ograniczyć i skupić się na pisaniu pracy magisterskiej i czytaniu książek zalegających mi na półkach. Brakuje mi poczucia wolnego wyboru, możliwości porzucenia książki w połowie i zabrania się za coś, co ktoś przed chwilą mi polecił. Prosty przykład - bardzo chciałabym poznać Tajemną historię Donny Tartt, którą wszyscy się zachwycają, ale wiem, że nie zdarzy się to w najbliższym czasie. Bo mam inne książki do czytania. A nie chcę mieć. Chcę choć raz stanąć przed problemem - co czytać jako następne? Na obecną chwilę mam w domu cztery egzemplarze recenzenckie. Mam nadzieję, że do czasu gdy się z nimi uporam nie przyjdzie nic nowego. A czasem naprawdę trudno odmówić, gdy wiem, że jakąś książkę i tak kiedyś planowałam kupić.

Stęskniłam się za czasami, gdy kupowałam lub wypożyczałam książkę i od razu zabierałam się do jej czytania. Teraz odkładam ją na półkę, gdzie czeka na nigdy nienadchodzące później.

A jak to jest z wami? Macie podobne przemyślenia czy uważacie, że im więcej książek recenzenckich tym lepiej? Mnie chyba dopadło zmęczenie materiału, bo gdy zaczynałam zwierać takie współprace cieszyłam się jak głupia z każdej propozycji. A teraz mi głupio, że na większość maili odpisuję Dziękuję, nie jestem zainteresowana... 

 

You Might Also Like

0 komentarze

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran