TARRYN FISHER: MIMO MOICH WIN
3/07/2017
Po kilku latach od rozstania, Olivia i Caleb przypadkiem spotykają się w sklepie muzycznym. Jej serce natychmiast zaczyna bić mocniej, jednak ogromne poczucie winy i świadomość wyrządzonych krzywd podpowiadają, że najrozsądniej byłoby się wycofać. Okazuje się jednak, że Caleb w wyniku wypadku stracił pamięć, a wraz z nią wszystkie wspomnienia dotyczące związku z Olivią. Na dodatek jest nią wyraźnie zainteresowany, więc czy można ją winić za to, że wykorzystuje szansę na odzyskanie swojej jedynej miłości i pragnie zbudować łączącą ich niegdyś więź na nowo?
Mimo moich win miało być historią o burzliwej miłości, której nie można zapomnieć. Zacznijmy jednak od tego, że uczucia Olivii niewiele mają wspólnego z miłością, a budowanie nowego związku na kłamstwach i czerpanie korzyści z amnezji drugiego człowieka jest na to wystarczającym dowodem. Jeśli jednak nadal wierzycie w szczerość uczuć głównej bohaterki to na trzystu stronach wielokrotnie udowodni, że jest zwyczajną egoistką, myślącą tylko o własnym szczęściu – niezależnie od tego ile innych osób unieszczęśliwi po drodze. Zresztą nie tylko Olivia, bo także Caleb i Leah, jego obecna dziewczyna, nie są tak kryształowi jak mogłoby się na początku wydawać. Wszyscy zachowują się bardzo niedojrzale i takich też wyborów dokonują. Rozpisując niektóre z postaci autorka chyba zapomniała, że miłość powinna być bezinteresowna.
Mimo moich win miało być historią o burzliwej miłości, której nie można zapomnieć. Zacznijmy jednak od tego, że uczucia Olivii niewiele mają wspólnego z miłością, a budowanie nowego związku na kłamstwach i czerpanie korzyści z amnezji drugiego człowieka jest na to wystarczającym dowodem. Jeśli jednak nadal wierzycie w szczerość uczuć głównej bohaterki to na trzystu stronach wielokrotnie udowodni, że jest zwyczajną egoistką, myślącą tylko o własnym szczęściu – niezależnie od tego ile innych osób unieszczęśliwi po drodze. Zresztą nie tylko Olivia, bo także Caleb i Leah, jego obecna dziewczyna, nie są tak kryształowi jak mogłoby się na początku wydawać. Wszyscy zachowują się bardzo niedojrzale i takich też wyborów dokonują. Rozpisując niektóre z postaci autorka chyba zapomniała, że miłość powinna być bezinteresowna.
Mimo wszystko jest w tym jakiś powiew świeżości, bo na pewno nie można tej książki sklasyfikować jako typowy romans. Fisher wielokrotnie rzuca kłody pod nogi swoich bohaterów i chociaż według mnie za wiele dramatów wpakowała w jedną historię to udało jej się utrzymać moje zainteresowanie do samego końca, a i odrobinę zaskoczyć w epilogu. Mogę się nie zgadzać z motywacją głównej bohaterki, której zachowanie prędzej podciągnęłabym pod obsesję i chorobę psychiczną (w połączeniu z trudnym dzieciństwem mógłby z tego wyjść naprawdę interesujący profil psychologiczny) niż pod wpływ ogromnej miłości, ale nie zmienia to faktu, że wzbudziła we mnie skrajne uczucia – a to z kolei oznacza, że postacie powołane do życia przez Tarryn Fisher nie są papierowe, ale rzeczywiście budzą emocje w czytelniku.
Zupełnie nie tego spodziewałam się po tej książce i muszę przyznać, że jestem lekko rozczarowana barkiem tej szumnie zapowiadanej huśtawki emocji. Jeśli Mimo moich win to historia o miłości to raczej tej do samego siebie niż do drugiej osoby, bo właśnie tym kierują się bohaterowie w dokonywaniu coraz to gorszych wyborów. A jednak sięgnę po kolejne tomy, bo z jakiegoś powodu uparłam się, żeby tę trylogię przeczytać. Poza tym jest całkiem niezłą rozrywką, nawet jeśli nie zgadzam się z jej ogólnym przesłaniem.
★★★★★★☆☆☆☆
Tarryn Fisher, „Mimo moich win”, Otwarte, Kraków 2016, s. 320
0 komentarze
"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran