Są takie książki, które choć nie wybitne, z jakiegoś powodu trafiają do nas w stu procentach. Poruszają właściwą strunę w naszej duszy, a na koniec zostawiają z roztrzaskanym sercem i oczami pełnymi łez. Światło, które utraciliśmy to historia o utraconych szansach, o wyborze pomiędzy tym co dobre, a tym co właściwie i o miłości, która nie miała szansy rozkwitnąć. I to właśnie TA książka.
Lucy i Gabe poznali się 11 września 2001 roku. Wydarzenia związane z atakiem terrorystycznym mocno ich ze sobą związały, jednak dopiero kilka lat później spotkali się ponownie i zostali parą. Ich uczucie było silne, intensywne i miało przetrwać na zawsze. Życie jednak często pisze inne scenariusze. Gabe dostał ogromną szansę i wyjechał na Bliski Wschód jako reporter wojenny. Luce nie potrafiła porzucić swojej świetnie zapowiadającej się kariery jako scenarzystka. Ich drogi się rozeszły, a świat zawalił. Czy jeszcze kiedyś się odnajdą?
Historię utraconej miłości opowiada Lucy, adresując ją bezpośrednio do ukochanego przed laty Gabe'a. Nie jest to typowa forma epistolarna, ale atmosfera jest tutaj bardzo osobista, niemal intymna. Do tego stopnia, że czytelnik czuje się jak intruz zaglądający już nie w życie, a prosto w serce drugiego człowieka. A Luce nie czuje skrępowania, przelewa wszystkie swoje myśli i uczucia na papier, często też snuje domysły na temat reakcji Gabe'a. Tylko tak jesteśmy w stanie go poznać - oczami głównej bohaterki, która zdaje się go znać lepiej niż ktokolwiek inny. Doskonale wie co w danym momencie powiedziałby Gabe, jakby się zachował, co zrobiłby zupełnie inaczej. Nie wiemy jednak na ile jest to rzeczywisty obraz postaci, a na ile jedynie wyobrażenie Lucy o Gabie, którego kiedyś znała.
To nie jest kolejny błahy romans, o którym zapomina się tuż po przewróceniu ostatniej strony. To historia do bólu prawdziwa i przejmująca, która w pełni angażuje czytelnika i nie pozostawia go obojętnym na losy bohaterów. Poza historią utraconej miłości, Santopolo pokazuje też jak wraz z wiekiem zmieniają się priorytety, ile dla człowieka znaczy kariera zawodowa oraz podkreśla, że nie wolno rezygnować z własnych marzeń, ani wyśmiewać cudzych. W tle stale przewijają się wątki polityczne, bowiem akcja rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat. Jest więc atak na Twin Towers, są początki wojny z Afganistanem oraz zaprzysiężenie Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Od czasu do czasu akcja przenosi się na Bliski Wschód, a całość zostaje wzbogacona o migawki z właśnie tej części globu.
Lektura Światła, które utraciliśmy pozostawiła mnie z myślą, że gdybym kiedykolwiek napisała własną książkę, przybrałaby ona podobną formę. Nadajemy z Jill Santopolo na tych samych falach i z pewnością przeczytam wszystko, co wyjdzie spod jej pióra. Mam nadzieję, że kolejne jej książki zapewnią mi podobny rollercoaster emocji, a autorka nie zrezygnuje z subtelnego, melancholijnego i może chwilami lekko dramatycznego stylu, który tak bardzo do mnie przemówił.
Jill Santopolo, „Światło, które utraciliśmy”, Otwarte, Kraków 2017, s. 351
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Otwarte.
★★★★★★★★☆☆
Jill Santopolo, „Światło, które utraciliśmy”, Otwarte, Kraków 2017, s. 351
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Otwarte.
- 7/22/2017
- 0 Comments