Przy wydawaniu tak wielu książek rocznie, autora musi co jakiś czas kusić możliwość oderwania się od dobrze mu znanej tematyki i spróbowania sił w czymś nowym, innym niż to o czym pisał do tej pory. Czarną Madonnę traktuję właśnie jako literacki eksperyment, który przyniósł jeden podstawowy wniosek - Remigiusz Mróz powinien trzymać się kryminałów, bo to wychodzi mu najlepiej.
Zaczęło się nieźle, ale potem fabuła zaczęła stopniowo wytracać prędkość. Filip Szumski to były ksiądz, który wraz ze swoją narzeczoną planował podróż do Ziemi Świętej. Ostatecznie jednak Aneta poleciała sama, a wkrótce potem samolot irlandzkich linii lotniczych zniknął z radaru. Strzępki informacji podawane w mediach prowadzą Filipa do przerażającego odkrycia. Z czym przyjdzie mu się zmierzyć? Jedno jest pewne - walka nie będzie równa, bo przeciwnik dysponuje mocą, o jakiej zwykłemu człowiekowi nawet się nie śniło.
Rewelacyjna kampania reklamowa i dobrze zapowiadający się pierwszy rozdział najnowszej powieści Remigiusza Mroza skutecznie podsycały moje zainteresowanie tym tytułem. Zresztą wystarczyło rzucić takimi hasłami jak samolot i katastrofa by przyciągnąć mnie do tej książki. Niestety właściwie niewiele z tego, co interesowało mnie najbardziej zostało w jakikolwiek sposób rozwinięte. Byłam jednak ciekawa jak Mróz sprawdzi się w nowej dla niego odsłonie. Czy horror mu służy? Moim zdaniem nie do końca. Analityczny umysł autora po prostu nie nadaje się do wątków paranormalnych - nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Remigiusz stale próbuje analizować fabułę, szukać naukowego wyjaśnienia tam gdzie nie powinno go być. Kroplą przelewającą czarę okazała się jedna z końcowych scen, w której demon w czasie egzorcyzmu przytacza historię Kościoła, a adresatem jego wykładu jest, notabene, były ksiądz, który niewątpliwie jest z nią dobrze zaznajomiony. Takie próby wyjaśnienia niewyjaśnionego odebrały książce całą grozę, która początkowo mogła powodować gęsią skórkę. Koneserką gatunku co prawda nie jestem, ale skoro nawet ja nie odnalazłam tutaj charakterystycznego dla horroru klimatu to musi to o czymś świadczyć.
Czarna Madonna to, obok W cieniu prawa, najsłabsze ogniwo w twórczości Remigiusza Mroza. Brakowało jej polotu i typowego dla autora ciętego języka, a wiele poruszonych wątków nie doczekało się rozwinięcia, podczas gdy innym autor poświęcił zdecydowanie za dużo czasu. Czasem wydaje mi się, że Mróz próbuje upchnąć w swoich książkach jak najwięcej informacji, zaledwie ślizgając się po danym zagadnieniu, zamiast skupić się na kilku i poświęcić im należytą uwagę. Zakończenie również wypada dość blado - niewiele wyjaśnia i sprawia wrażenie napisanego kompletnie bez pomysłu, na zasadzie niech się czytelnik domyśla.
Cztery gwiazdki przyznałam tej książce z czystej sympatii do autora i innych jego książek. Na szczęście już niedługo premiera kolejnego tomu z Chyłką, więc będę mogła zatrzeć złe wrażenia i zanurzyć się w naprawdę dobrej powieści kryminalnej, która z pewnością mnie nie rozczaruje. Czarnej Madonny niestety nie polecam.
★★★★☆☆☆☆☆☆
Remigiusz Mróz, „Czarna Madonna, Czwarta Strona”, Poznań 2017, s. 460
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
- 9/10/2017
- 0 Comments