JAKUB MAŁECKI: RDZA

12/02/2017


Zasiadając do lektury Rdzy wiedziałam, że będzie to powieść co najmniej bardzo dobra. Kiedyś już wspominałam, że po prostu mam ten gen, który sprawia, że wiem jakie książki mi się spodobają. Nie pomyliłam się, a mało tego najnowsza powieść Jakuba Małeckiego będzie jedną z najlepszych, jakie przeczytałam w tym roku. A może i w całym swoim życiu?

Ciężko w jednym krótkim akapicie streścić o czym właściwie opowiada Rdza, bo jest to powieść tak wielowątkowa i niebanalna, że próba streszczenia jej w kliku zaledwie zdaniach wydaje się po prostu nie na miejscu. Swoją historię autor rozpoczyna w dniu, gdy rodzice siedmioletniego Szymka giną w wypadku samochodowym, a życie małego chłopca zmienia się na zawsze. Trafia on pod opiekę babci, nocami przywiązuje się do kaloryfera, a zabawki chowa przed Bozią, bo skoro zabrała mu rodziców to przecież nie wiadomo, co jeszcze może zabrać. Kolejny rozdział należy już do Tośki, a rozpoczyna się tuż przed wojną...

W Rdzy splatają się dwie linie czasowe, a wydarzenia sprzed lat odbijają się echem we współczesnych Chojnach. I chociaż chciałoby się przeszłość oddzielić grubą kreską, ona osadza się w sercach mieszkańców tej niewielkiej wsi, a jedyne co pozostaje to liczyć na to, że wszystko kiedyś będzie dobrze. Oddać Małeckiemu trzeba, że talent do pisania i nadawania zwykłym rzeczom rangi magicznej to on ma. Już od pierwszych zdań zostałam porwana do świata Chojen tych obecnych i tych sprzed ponad sześćdziesięciu lat i wcale nie chciałam z niego wychodzić. Sposób w jaki autor splótł losy bohaterów, których dzieli tak ogromna przepaść czasu jest niezwykły. Dzieciństwo Tośki nieubłaganie przenika teraźniejszość, w której żyje Szymek i osadza się na życiu mieszkańców jak tytułowa rdza. Tytuł zresztą to strzał w dziesiątkę, bo odnosi się do tak wielu istotnych dla tej historii kwestii, a przy tym jest doskonałą metaforą śladu, jaki pozostawiają po sobie wydarzenia z przeszłości. Rdza to przykład prozy niezwykle dojrzałej, o przemyślanej strukturze, którą w całości podziwiać można dopiero przewracając ostatnią stronę. Bo dopiero wtedy dostrzec można wszystkie niteczki, które pozornie niezwiązane ze sobą wydarzenia splatają w przepiękną całość.

Rdzę zaliczam do najlepszych polskich książek jakie czytałam. Porównać mogę ją chyba tylko z Sońką Ignacego Karpowicza, która wywołała we mnie bardzo podobne refleksje. Tutaj również ludzkie tragedie przeplatają się z szarością dnia codziennego, z pierwszą miłością i przyjaźnią, która miała przetrwać lata. A w tle pobrzmiewają wybuchające co jakiś czas bomby, w powietrzu zaś czuć zapach palonych ciał. Chociaż było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Małeckiego, nie mam już żadnych wątpliwości kto jest moim ulubionym polskim pisarzem. Trudno o książkę bardziej kompletną, która ma nie tylko doskonale skonstruowaną fabułę, ale również piękny język i będącą na wysokim poziomie warstwę emocjonalną. Chapeau bas!

★★★★★★
Z tymi, co się tam spalili to może jest tak samo jak z tą broną co po niej została rdza. Może oni też trochę tu zostali i trochę jeszcze gdzieś tu są?

Jakub Małecki, „Rdza”, Sine Qua Non, Kraków 2017, s. 284 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu SQN.

You Might Also Like

0 komentarze

"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran