LICZBY I RANKINGI, CZYLI PODSUMOWANIE ROKU 2017
1/03/2018
Poniższe podsumowanie zawiera krótką historię o tym jak zepsułam Google Analytics, bardzo ważne liczby, które tak naprawdę są ludźmi, urodziny jutuba oraz subiektywny ranking książek przeczytanych w 2017 roku. A w nim: kilka przykrych rozczarowań, jedno ładne wydanie, ta najlepsza i książki, na które zabrakło mi czasu, ale ciągle są na mojej liście.
Rok w liczbach
W 2017 roku zdecydowanie odpuściłam jeśli chodzi o częstotliwość postów na blogu. Złożyło się na to wiele czynników, ale planuję od lutego wrócić pełną parą. Nie tylko zresztą na bloga, rok 2018 ma stać przede wszystkim pod znakiem rozwoju kanału na youtubie, bo okazuje się, że materiały video docierają do większej liczby osób niż posty na blogu. A właśnie dzisiaj tylko, że dwa lata temu opublikowałam swój pierwszy filmik, czyli właśnie obchodzę drugie jutubowe urodziny.
Chciałabym tutaj podać dokładne statystyki z Google Analytics, ale niestety coś kiedyś tam zepsułam i już nie umiem naprawić. Blogger sugeruje ok. 27 000 odsłon bloga każdego miesiąca, ale nie wiem na ile można mu wierzyć. Osobiście wątpię, by było ich aż tyle w sytuacji, gdy posty pojawiają się sporadycznie, a sama nie staram się ich w szczególny sposób promować poza informacją w social mediach.
Skoro już temat social mediów poruszyłam to w chwili obecnej największe zasięgi notuje Instagram z 5,5 tys. fanów. Drugie miejsce należy do YouTube'a (3,5 tys.), a daleko w tyle jest Facebook (979). Nieźle ma się także snapchat i na nim również chciałabym publikować odrobinę więcej w tym roku. Skoro sama lubię oglądać dziennie czytelnicze update'y to dlaczego miałabym ich nie nagrywać? Gdybyście mieli ochotę mnie dodać, poniżej znajdziecie snapkod.
Rok w liczbach
W 2017 roku zdecydowanie odpuściłam jeśli chodzi o częstotliwość postów na blogu. Złożyło się na to wiele czynników, ale planuję od lutego wrócić pełną parą. Nie tylko zresztą na bloga, rok 2018 ma stać przede wszystkim pod znakiem rozwoju kanału na youtubie, bo okazuje się, że materiały video docierają do większej liczby osób niż posty na blogu. A właśnie dzisiaj tylko, że dwa lata temu opublikowałam swój pierwszy filmik, czyli właśnie obchodzę drugie jutubowe urodziny.
Chciałabym tutaj podać dokładne statystyki z Google Analytics, ale niestety coś kiedyś tam zepsułam i już nie umiem naprawić. Blogger sugeruje ok. 27 000 odsłon bloga każdego miesiąca, ale nie wiem na ile można mu wierzyć. Osobiście wątpię, by było ich aż tyle w sytuacji, gdy posty pojawiają się sporadycznie, a sama nie staram się ich w szczególny sposób promować poza informacją w social mediach.
Skoro już temat social mediów poruszyłam to w chwili obecnej największe zasięgi notuje Instagram z 5,5 tys. fanów. Drugie miejsce należy do YouTube'a (3,5 tys.), a daleko w tyle jest Facebook (979). Nieźle ma się także snapchat i na nim również chciałabym publikować odrobinę więcej w tym roku. Skoro sama lubię oglądać dziennie czytelnicze update'y to dlaczego miałabym ich nie nagrywać? Gdybyście mieli ochotę mnie dodać, poniżej znajdziecie snapkod.
Aha, wspomnię jeszcze tylko, że w 2017 roku przeczytałam 52 książki. Czy to dużo czy to mało nie wiem, ale dawno już zmądrzałam i przestałam czytać na wyścigi.
Najsłabsza książka roku
Rok 2017 rozpoczęłam wyjątkowo niefortunnie. Tokimeki. Magia sprzątania w praktyce skusiła mnie ładną okładką, ale to właściwie tyle, co ta książka miała do zaoferowania. Wszystko było złe - od fatalnego języka zaczynając, przez dziwaczne podejście autorki do przedmiotów (podziękuj starym skarpetkom za to, że dobrze ci służyły), po głupiutkie porady (jak chcesz mieć porządek to wyrzuć przeterminowane jedzenie z lodówki), na których najwyraźniej można zrobić niezłe pieniądze. Byłam mocno zniesmaczona po lekturze tej książki i bardzo żałuję, że właśnie z nią zaczęłam rok.
Największe rozczarowanie roku
Czasem tak jest, że wobec jednej książki ma się większe oczekiwania niż wobec innych. Wszyscy chwalili, rozpływali się nad bohaterami i światem stworzonym przez Sarę J. Maas w Dworze cierni i róż. Oj, dawno się tak nie zawiodłam. Od samego początku nic mi nie grało. Fabuła nudna, poziom dialogów z przyzwoitości pominę, ale na dziury logiczne w fabule już oka przymknąć nie potrafię. To jest po prostu źle napisana książka i nie potrafię zrozumieć dlaczego podoba się tak wielu osobom.
Takich rozczarowań było niestety więcej. Ile dobrego nasłuchałam się o książkach Alka Rogozińskiego, ile wydawnictwo obiecywało po Czarnej Madonnie Remigiusza Mroza. Niestety ani Jak cię zabić, kochanie?, ani Czarna Madonna nie sprostały oczekiwaniom. Ale to nie im należy się korona tej najbardziej rozczarowującej książki 2017 roku.
Najpiękniejsze wydanie roku
To nie pierwszy raz w tym roku, gdy jak sroka skusiłam się przede wszystkim na wydanie. Dress Scandinavian to piękna okładka, ciekawa tekstura grzbietu i wnętrze również piękne. Ale tylko pod względem estetycznym, bo w treści nic odkrywczego nie znalazłam. Kolejny raz te same rady, o których czytałam już gdzie indziej, same ogólniki i w ogóle jakoś tak mało tego tekstu. A już na pewno mało skandynawskiego stylu, na który tak bardzo liczyłam. Ale za sposób wydania naprawdę doceniam i dlatego umieściłam tę książkę w tej właśnie kategorii.
Najlepsza książka non-fiction
Właściwie były dwie takie, które wyjątkowo utkwiły mi w pamięci, ale ze względu na tematykę zdecydowanie bliższa jest mi Polska odwraca oczy. To zbiór kilkunastu reportaży dotyczących spraw znanych mniej lub bardziej każdemu Polakowi, bo każda z nich działa się nie tak dawno temu i wzbudziła wiele kontrowersji. To jednocześnie książka, która w tym roku miała dla mnie największy ładunek emocjonalny i zszargała mi nerwy jak chyba żadna wcześniej.
Warto też wspomnieć o książce wcale nie nowej, ale popularnej w tym roku za sprawą Oli z kanału Book z Tobą. Czarny jak ja to historia człowieka, który pod koniec lat 50. zmienił kolor skóry, by przekonać się jak daleko sięgał rasizm w ówczesnych Stanach Zjednoczonych. Wnioski z tego doświadczenia wyciągnął bolesne, bo potwierdziła się jego obawa o to, że nieważny jest człowiek, ważna jest ilość melaniny w organizmie.
Najlepsza książka roku
Czas na werble, moi mili! Przeczytałam w 2017 roku kilka naprawdę dobrych książek (choć zdecydowanie za mało w stosunku do tych całkiem przeciętnych), ale to właśnie ta jedna wywarła na mnie największe wrażenie. Dawno (nigdy?) nie czytałam prozy tak dobrej, tak kompletnej jak Rdza Jakuba Małeckiego. Książka doskonała na każdym poziomie, którą pewnie jeszcze długo będę się zachwycać i polecać innym. Znalazłam w niej wszystko, co kocham w literaturze: piękny język, interesującą historię i mnóstwo, mnóstwo emocji.
Na te książki zabrakło czasu...
Są też takie książki, które w 2017 roku bardzo chciałam poznać, ale albo dowiedziałam się o nich za późno, albo zwyczajnie odkładałam je w czasie. Czuję, że to są naprawdę dobre tytuły i mogłyby wpłynąć na to zestawienie w kwestii najlepszych książek, ale dam im szansę błyszczeć w 2018 roku. Są to:
Oraz ponad czterdzieści innych (również tych, wydanych w poprzednich latach), które możecie znaleźć w zakładce Do przeczytania 2018.
W tym roku życzę wam 90% wspaniałych książek (te 10 słabszych to po to, żeby bardziej docenić 90) i przeczytania tych wszystkich, których nie zdążyliście w minionym. A jak mają się wasze podsumowania?
Oraz ponad czterdzieści innych (również tych, wydanych w poprzednich latach), które możecie znaleźć w zakładce Do przeczytania 2018.
W tym roku życzę wam 90% wspaniałych książek (te 10 słabszych to po to, żeby bardziej docenić 90) i przeczytania tych wszystkich, których nie zdążyliście w minionym. A jak mają się wasze podsumowania?
0 komentarze
"Słowa są ponadczasowe. Powinieneś je wypowiadać lub pisać ze świadomością o ich wieczności."
/Khalil Gibran